Cztery najlepsze nadzieje Wellington Phoenix ucierpiały po przegranej 2: 1 z Melbourne Victory

Cztery najlepsze nadzieje Wellington Phoenix ucierpiały po przegranej 2: 1 z Melbourne Victory

Na Sky Stadium, Wellington: Zwycięstwo w Melbourne 2 (Bruno Fornaroli 58′, Damian Da Silva 76′) Wellington Phoenix 1 (Oskar Zawada, 25′) RR: 0-1

tłum: 7032

Szef Phoenix, Yovuk Talay, nie chce zrezygnować z perspektywy organizacji finałów mistrzostw świata w Wellington, mimo że ich nadzieje na miejsce w pierwszej czwórce zostały zachwiane, po tym jak zrezygnowali z wczesnego prowadzenia i ponieśli kolejną szokującą porażkę z skromnym Melbourne Victory.

W ostatnim meczu sezonu regularnego na Sky Stadium Phoenix objął prowadzenie po zdobyciu 13. gola Oscara Zawady w sezonie, ale przegrał 2: 1 po straceniu dwóch rzutów rożnych w drugiej tercji.

Nie zagrają ponownie w Wellington, chyba że zajmą miejsce w pierwszej czwórce i zapewnią sobie play-off u siebie.

Zwycięstwo nad Victory, które osiągnęło najniższy poziom w weekend, zapewniłoby Phoenix katapultowanie na czwarte miejsce, na poziomie trzeciego miejsca z Western Sydney Wanderers.

Zamiast tego pozostają na piątym miejscu, tracąc trzy punkty, wyprzedzając trudny home run, w którym Phoenix zagra na wyjeździe z dwoma z trzech najlepszych drużyn.

„Straciliśmy trzy rozczarowujące punkty, ale wciąż mamy cztery mecze do rozegrania, więc jest 12 punktów za zwycięstwo” – powiedział Talay.

„Uważamy, że jesteśmy dobrym zespołem. Uważamy, że możemy znowu naciskać. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby zdobyć więcej punktów. Czy to będzie trudne? Oczywiście.

„Ale myślałem, że dzisiaj czuliśmy się całkiem komfortowo, tylko dwa momenty słabej obrony pozwoliły im odjechać trzema punktami”.

Pomocnik Wellington Phoenix Stephen Ojarkovic trzyma ręce nad głową po stracie bramki w drugiej połowie.

Hagena Hopkinsa/Getty Images

Pomocnik Wellington Phoenix Stephen Ojarkovic trzyma ręce nad głową po stracie bramki w drugiej połowie.

Nowy ojciec Zouwada otworzył wynik w 25. minucie po tym, jak wykorzystał słabą obronę przed nowym nabytkiem Victory, Damienem da Silvą.

Da Silva pozwolił, by piłka odbiła się od głowy Sama Suttona i wpadł do środka, zdobywając bramkę w swoim piątym występie z rzędu.

READ  Widząc, słysząc i czując Maorysów: Noc Nowa Zelandia wygrała więcej niż jeden mecz rugby | Cornell Tockery

Ale były zawodnik Lyonu, Da Silva, naprawił swój błąd, przyczyniając się do zdobycia dwóch bramek w wygranym meczu, z których oba padły z rzutów rożnych.

Jego pierwszy ruch pozwolił nieoznaczonemu Bruno Fornaroli wyrównać w 58. minucie, po tym jak Zawada Fornaroli wymknął się i nie został złapany na tylnym słupku przez Sama Suttona.

Następnie Da Silva sam strzelił drugiego gola, szturchając piłkę obok Ole Sale po tym, jak Phoenix nie poradził sobie z rzutem rożnym, który padł między Scottem Woottonem a Alexem Roverem.

Napastnik Phoenix Oscar Zawada świętował po otwarciu wyniku.

Hagena Hopkinsa/Getty Images

Napastnik Phoenix Oscar Zawada świętował po otwarciu wyniku.

„Daliśmy im dwa gole z powodu naszego słabego składu defensywnego i nie byliśmy bardziej agresywni w kilku stałych fragmentach gry – dwa gole dokładnie takie same” – powiedział Talley.

„Myślę, że w pierwszej połowie czuliśmy się bardzo dobrze, strzeliliśmy naszego gola, ale potem oni strzelili dwa gole ze stałych fragmentów gry… i to właściwie wszystko.

„Przegrana w meczu ze słabą obroną to za mało”.

Oprócz Da Silvy, rolę w wygraniu meczu odegrał także bramkarz Al Nasr, Paul Izzo.

Dwa dobre interwencje obronił na początku drugiej połowy, odrzucając Jana Sassi i Stephena Ujarkovicia.

Był drugi w pierwszej kolejności, nurkując nisko po lewej stronie po tym, jak Ujarković przeniknął w prawy dolny róg po zwolnieniu Sassi.

Zwycięstwo sprawiło, że ich drużyna wróciła do miksu finałowego, a teraz zaledwie trzy punkty z pierwszej szóstki na 10. miejscu, kierując się w środę do powtórki Melbourne Derby przeciwko liderowi City.

Angela Tate

„Dożywotni biegacz. Pionier piwa. Guru micasica. Specjalny w popkulturze w ogóle”.

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *