recenzja: Najnowszy reżyserski projekt Taiki Waititi, Next Goal Wins, nie został specjalnie otwarty na krytyczne recenzje za granicą.
w opiekunZamiast tego najnowszy projekt Waititi został opisany jako „ściągacz nudnych tropów opartych na faktach”. orzeł „Film… jest tak niezdarnie i tak leniwy” – napisał – „że często sprawia wrażenie niezamierzonej parodii słabszego gatunku sportowego, do którego należy”.
zderzak Było to dość odważne i brzmiał nagłówek: „Recenzja Next Goal Wins: bardzo dobra komedia sportowa, nieco ulepszona solidnymi dowcipami Taiki Waititi”.
Łatwo zrozumieć, dlaczego nie otrzymali tej nagrody – w swej istocie „Next Goal Wins” to nowozelandzki klasyk komedii.
Pomimo całej niezręczności jego wczesnych prac „Eagle vs Shark” i chwytającego za serce „Hunt for the Wilderpeople”, Next Goal Wins opiera się na dwuznaczności nowozelandzkiego humoru – sposobu, w jaki nasze żarty polegają na rysowaniu puenty i nasza tendencja do bycia trochę banalnymi od czasu do czasu.
Chociaż opowiada historię słynnej drużyny piłkarskiej Samoa Amerykańskiego, „Next Goal Wins” tak naprawdę nie opowiada o sporcie, ale o sercu i niewyjaśnionej chęci kontynuowania robienia tego, co wydaje się najbardziej niemożliwą rzeczą w życiu.
Dla tych, którzy mogą być tak zdezorientowani jak ten recenzent, wyjaśnijmy sobie sprawę od razu: film opowiada o drużynie, która stała za niesławną porażką 31:0 z Australią w 2001 roku, ale nie o samym meczu.
Dołączamy do drużyny piłkarskiej Samoa Amerykańskiego, która przygotowuje się do meczu z Tongą w kwalifikacjach w 2011 roku. Od tamtego niefortunnego meczu nie strzelili oni ani jednej bramki, ale wraz z przybyciem europejskiego (choć zhańbionego) trenera piłki nożnej Thomasa Rongena (Michael Fassbender) , sytuacja zaczyna wyglądać optymistycznie.
Oscar Kightley jako Tavita i David Finee jako Ace to złodzieje scen w tym filmie, którzy potrafią prześcignąć dwukrotnie nominowanego do Oscara Fassbendera i sprawić, by wyglądało to jak spacer po parku.
Jednak najbardziej fascynującą postacią filmu – choć kuszące jest powiedzenie „Taveta”, ponieważ Caitlie jest tak biegła w komediach – jest Gaia (w tej roli Kaimana), fa’afafine.
Tożsamość Gai jest faktem dla mężczyzn z drużyny piłkarskiej i są zaskoczeni, że Renjun widzi w tym coś złego.
Cierpi na transfobię i niekończącą się agresję ze strony Renjuna, ale wierzy w grę i w siebie. To właśnie ta wiara napędza wszystkich bohaterów – dlaczego inaczej mieliby znaleźć się w tak niegodziwej drużynie?
Jest jedna scena bardzo przypominająca film Boy, w której zespół przenosi nieprzytomny autokar do oceanu. Ujęcie z lotu ptaka, w tle piękna plaża, coś wpada do wody i łączy je niczym chrzest.
Chociaż fragmenty dialogów brzmią przestarzale, co sprawia, że rozmowy między bohaterami są niezręczne, trzeba się zastanawiać: czy nie w ten sposób komunikują się Nowozelandczycy?
Najprawdopodobniej ci zagraniczni recenzenci nie mieli przyjemności oglądać filmu na nowozelandzkim pokazie w Newmarket, w obecności członków rodzin aktorów.
Dziewczynki w pierwszym rzędzie śmiały się i dumnie wskazywały, kiedy zobaczyły na dużym ekranie Fane’a i Kightleya, szaleńczo wiwatujących na cześć ich imion podczas napisów końcowych.
Czy „Win Next Goal” stanie się jednym z największych osiągnięć Waititi? Może nie znalazł się w pierwszej trójce, ale był w stanie wprowadzić talent Pasifikki do głównego nurtu, uwypuklić wyspiarski styl życia i współpracować z niektórymi ikonami ekranu Nowej Zelandii.
Może nie chodzi tu o film, ale o tworzenie filmu – lub miłość do gry.
„Ekspert Internetu. Introwertyk. Uzależniony od ulicy. Ewangelista kawy. Pisarz. Myśliciel. Miłośnicy skrajnej śpiączki. Wykładowca”.