CYWINY WOJSKI, Polska (AP) – Piotr Korycki podnosi garść pszenicy i patrzy, jak żółte ziarna przepływają mu przez palce.
Wokół niego w magazynie na jego farmie na północ od stolicy Polski gromadzi się zboże: setek ton pszenicy, żyta i kukurydzy, które zebrał w zeszłym roku, nie mógł sprzedać z zyskiem.
Ponieważ na horyzoncie pojawiają się nowe zbiory, czuje presję, aby sprzedać to, co ma, aby zapobiec zepsuciu się.
„Sytuacja na naszych rynkach jest bardzo trudna” – powiedział Goricki. „Jeśli nic się nie zmieni, stanie się to ważne za rok lub dwa”.
Frustracja Gorickiego pomogła w zorganizowaniu protestów, które są częścią protestów, które toczą się w Polsce od trzech miesięcy. Rolnicy z całej Europy. Najnowsza w Polsce spodziewana jest w środę.
Jego podwórko wypełnione jest sianem i nowoczesnym sprzętem rolniczym, co świadczy o zmianach, jakie zaszły w rolnictwie w Polsce od chwili wejścia kraju do Unii Europejskiej prawie 20 lat temu. Rodzina uprawia pszenicę, żyto, kukurydzę i buraki cukrowe na powierzchni 200 hektarów (prawie 500 akrów).
34-latek, podobnie jak jego ojciec i dziadek, rolnik, twierdzi, że jego działalność gospodarcza została poważnie zakłócona przez wojnę Rosji z Ukrainą, w wyniku której Unia Europejska zdecydowała się zezwolić na wolny handel z Ukrainą po rozpoczęciu wojny.
Zakłócenia ukraińskiego eksportu przez Morze Czarne doprowadziły do masowego przepływu zboża przez granicę Polski z Ukrainą, co spowodowało spadek cen żywności, podczas gdy inflacja spowodowała wzrost kosztów produkcji i oprocentowania kredytów.
Koriki nie czuł bólu pierwszego roku wojny. Początkowo cena zbóż rosła, ale spadła poniżej pierwotnego poziomu. Choć udało mu się sprzedać część ubiegłorocznych zbiorów, niesprzedanych pozostało 300 ton zboża. Nadwyżka oznacza stratę 100 000 złotych (25 000 dolarów), którą nazywa „ogromną”.
W przeszłości wysyłał zboże na wybrzeże Morza Bałtyckiego, aby sprzedawać je zagranicznym nabywcom eksportowym. Jednak wraz ze spadkiem cen to, co otrzyma, nie pokryje kosztów transportu. Spodziewa się, że jedyne, co może zrobić, to sprzedać go bliżej domu jako paszę dla zwierząt ze stratą.
„Będzie to o tyle istotne, że ceny gruntów rosną, ceny materiałów do produkcji są na wysokim poziomie, a ceny produktu finalnego wciąż spadają” – powiedział.
UE nie wie, co zrobić ze zbożem – mówi Coricci i dodaje: „Gdzie je wyeksportować, na jakich warunkach i za jakie pieniądze, ten problem będzie się tylko pogłębiał”.
Premier Polski Donald Tusk uznał, że problem jest realny i szuka w Brukseli ulgi dla rolników, którego głos nabiera wagi po sprawowaniu funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej w latach 2014–2019.
Tusk powiedział, że Europa ma w magazynach 20 mln ton nadwyżek zboża, a w samej Polsce 9 mln ton.
„A letnie żniwa jeszcze się nie rozpoczęły” – powiedział Tusk pod koniec lutego. „Nadal nie mamy infrastruktury umożliwiającej dalszy eksport tego zboża”.
Złość rolników w całej Europie potęgują plany UE dotyczące walki ze zmianami klimatycznymi za pomocą polityk znanych jako Zielony Ład, które ich zdaniem spowodują więcej pracy administracyjnej i zwiększą obciążenia finansowe.
Apele europejskich rolników stają się coraz bardziej donośne, mimo że Komisja Europejska uległa ich naciskom. Cofając się Niektóre wymogi środowiskowe – pomimo ostrzeżeń naukowców, że produkcja rolna musi być bardziej zrównoważona środowiskowo w obliczu zmian klimatycznych.
Paulina Sobiesiak-Penszko, socjolog i ekspert ds. rolnictwa w Instytucie Spraw Publicznych w Warszawie, stwierdziła, że protesty stały się zbyt radykalne i wykorzystywane przez ugrupowania prorosyjskie do realizacji antyukraińskiej agendy.
Gubi się – jego zdaniem – potrzeba zajęcia się kryzysem klimatycznym i potrzebami konsumentów, które wymagają nowej polityki rolnej.
„Ten głos konsumenta nigdy nie był słyszany w debacie” – powiedział.
Goricki zachęca innych rolników do głosowania w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego w ramach swojej pracy ze związkiem reprezentującym interesy rolników.
„Wszystkie problemy zaczynają się w Parlamencie Europejskim” – powiedział. „Będziemy starali się uwrażliwić społeczeństwo, aby jego głosy były przemyślane i racjonalne”.
Uważa, że najbardziej racjonalnym wyborem jest federacja. Partia prawicowa Jest to antyunijny i jeden z najgłośniejszych głosów w Polsce przeciwko ukraińskiemu importowi.
Goriki powiedział, że jedyną partią, która może odpowiedzieć na problemy rolników, jest Federacja. Przyznaje, że UE pobudziła wzrost w sektorze rolnictwa, ale uważa, że ogólne warunki życia jego rodziny nie uległy poprawie.
„Nic nie jest za darmo” – powiedział o UE. „To, co nam dali, teraz zabierają”.
Sobiesiak-Penszko uważa, że rosnąca frustracja rolników wskazuje, że decydenci nie przedstawili rolnikom wystarczających argumentów przez lata, w których planowali zmiany.
„Rolnicy nie są gotowi na zmiany” – stwierdził. „Nie rozumieją celu i ducha zielonej transformacji”.
Koryki ma nadzieję, że wojna na Ukrainie zakończy się wystarczająco szybko, aby on i jego koledzy rolnicy mogli powrócić do normalności w całym środkowoeuropejskim kraju liczącym 38 milionów mieszkańców.
Poza tym tak naprawdę nie ma żadnych planów. Zaciągnął kredyty na sprzęt, które musi spłacać i twierdzi, że rolnictwo to nie zawód, który można dowolnie zmieniać.
„Pracowały na to pokolenia” – mówi, siedząc w kuchni swojego rodzinnego domu. „Są tu pewne wartości emocjonalne i rodzinne, ale są też zobowiązania długoterminowe”.