Prezes Banku Rezerw Adrian Orr stanie dziś rano przed parlamentarną Komisją Finansów i Wydatków. Zdjęcia: Mark Mitchell
Widmo Roberta Muldoona, wiecznie złej inflacji i niepewności co do imigracji pojawiło się w parlamencie, gdy Adrian Orr stanął przed parlamentarzystami.
Gubernator Banku Rezerw Nowej Zelandii (RBNZ) stwierdził, że imigracja wyraźnie zmniejszyła niedobory siły roboczej, ale nie jest jasne, dlaczego gospodarka kraju radzi sobie ostatnio słabo.
Powiedział, że inflacja jest niewątpliwie „pierwszym złem” wszystkich w gospodarce. Orr pojawił się dziś rano przed parlamentarzystami w momencie rosnących obaw o inflację i stopy procentowe. Transmisję na żywo można obejrzeć tutaj:
Orr zwrócił uwagę na rozczarowujące wyniki PKB z zeszłego tygodnia, które pokazały, że we wrześniu gospodarka skurczyła się o 0,3%.
Zażartował, że Bank Rezerw „dostosowuje się do tej złożonej sytuacji”.
„Na arenie międzynarodowej wzrost gospodarczy jest silniejszy, niż oczekiwano na początku tego roku” – stwierdził Orr.
„W Nowej Zelandii wzrost popytu spadł”.
Ogłoszenia o pracę są obecnie niższe niż przed pandemią Covid-19, powiedział.
Wysoka imigracja
Poruszono także kwestię imigracji.
„W krótkim okresie byliśmy zaskoczeni bardzo wysokim poziomem migracji wewnętrznej netto” – stwierdził Orr.
Wysokie wskaźniki imigracji zasadniczo oznaczają „więcej ludzi, większy popyt”.
Jednak wydatki na osobę spadają.
Nie było zatem od razu jasne, dlaczego ponad 100 000 imigrantów nie dodało wystarczającej siły napędowej, aby wyrwać gospodarkę ze skromnych wyników PKB.
Omówiono wpływ wzrostu liczby ludności na ceny mieszkań.
„Większa populacja oznacza większy popyt” – powiedział Orr. „Jak zwiększyć elastyczność podaży mieszkań?”
Tak naprawdę nikt nie zna optymalnej liczby migracji netto dla Nowej Zelandii, powiedział Orr.
„Zło numer jeden”
„Najgorszą rzeczą dla wszystkich członków gospodarki… jest inflacja. Pierwszym złem jest inflacja” – powiedział Orr.
W listopadzie Komitet Polityki Pieniężnej banku zgodził się na utrzymanie oficjalnej stopy procentowej na poziomie 5,5 proc.
Bank Rezerw Nowej Zelandii ostrzegł wówczas, że inflacja jest zbyt wysoka i polityka pieniężna powinna pozostać rygorystyczna.
Orr powiedział, że stopy procentowe prawdopodobnie pozostaną takie same.
Poruszył także kwestię zmienionego zakresu zadań Banku, w którym usunięto cel polegający na wspieraniu maksymalnie zrównoważonego zatrudnienia.
Jednak w tym obszarze utrzymano cel inflacyjny na poziomie 1–3 procent w średnim okresie, ze szczególnym uwzględnieniem środka na poziomie 2 procent.
Orr powiedział, że nawet przy zmienionych kompetencjach RPP w ciągu ostatnich pięciu lat nie podjęłaby żadnych innych decyzji.
Przyznał, że Bank Rezerw Nowej Zelandii mógł podnieść stopy procentowe wcześniej, ale stwierdził, że nie jest jasne, czy powstrzymałoby to wzrost inflacji.
Orr powiedział, że spodziewa się, że inflacja cen konsumpcyjnych powróci poniżej 3 procent do połowy 2024 roku.
Powiedział jednak, że nie da się określić, kiedy i gdzie inflacja osiągnie dokładny poziom, chyba że spróbuje się zastosować dziwaczną kontrolę cen i inną politykę prowadzoną przez byłego premiera Roberta Muldoona.
Na posiedzeniu powszechnie panowała zgoda, że ubiegłotygodniowe wyniki PKB były zaskoczeniem.
To z kolei rodzi pytania o to, jak dobrze Bank Rezerw Nowej Zelandii prognozuje główne ruchy w gospodarce.
„Jakie będzie następne nieoczekiwane wydarzenie? Przez ostatnie pięć lat brakowało nam szarańczy i to jedyna rzecz, której jak dotąd nam brakowało.
Specjalne komisje zapewniają parlamentarzystom możliwość zadawania pytań urzędnikom publicznym na temat kluczowych wydarzeń, ich wyników i kwestii politycznych.
Liczy 11 członków, a jej prezesem jest poseł do parlamentu Kaikoura Stuart Smith.
Członkami komisji są były minister finansów Grant Robertson, współprzewodniczący Te Pati Māori Rawiri Waititi i posłanka z Auckland Central Greens Chloe Swarbrick.
Robertson powiedział, że Bank Rezerw Nowej Zelandii nie spodziewał się tak słabych wyników PKB we wrześniu.
Dodał jednak: „I nikt inny”.