Brazylia znów się skończyła. A faworyci mundialu wyszli z turnieju w niesamowity sposób, przegrywając w rzutach karnych z Chorwacją, będąc już jedną nogą w półfinale.
Brazylia zdominowała mecz od początku do końca, a wielu napastników wywierało większy nacisk na chorwacką obronę, którą często ratował bramkarz Dominik Levakovic, który wkrótce został jednym z mistrzów turnieju.
Mecz przeszedł do dogrywki, a Chorwacja chciała utrzymać rzuty karne, ale kiedy brazylijski gwiazdor Neymar strzelił wspaniałego gola w 106. minucie, wyglądało na to, że mecz się skończył.
Ale Chorwacja, która cztery lata temu dotarła do finału mistrzostw świata w Rosji, nie chciała się położyć i dramatycznie wyrównała po bramce Bruno Petkovicia w 117. Był to pierwszy celny strzał Chorwatów w całym meczu.
Chorwacja była bezbłędna w rzutach karnych, Levaković obronił rzut karny, a Marquinhos trafił w słupek.
To był imponujący powrót Chorwacji, która jest teraz o krok od drugiego z rzędu finału swojego złotego pokolenia.
Dla Brazylii to kolejny bardzo rozczarowujący turniej. Ogromni faworyci, pięciokrotni mistrzowie, ponownie odpadli wcześnie, pomimo wyjątkowej gry w piłkę nożną.
Ostatnia porażka w ćwierćfinale oznacza, że ich szósta susza w Pucharze Świata przedłuży się do co najmniej 24 lat, ponieważ nie wygrali turnieju od 2002 roku i od tego czasu tylko raz dotarli do półfinału.
W półfinale Chorwacja zmierzy się ze zwycięzcą z Argentyny lub Holandii.
„Dożywotni biegacz. Pionier piwa. Guru micasica. Specjalny w popkulturze w ogóle”.