Przez długi czas Israa Al-Hout biegał w strachu.
Mieszka z małym synem w obcym kraju, do którego nie wolno jej przebywać, i nieustannie boi się, że zostanie poproszony o udowodnienie tożsamości, której nie posiada.
Nie zawsze tak było, ale kiedy jej rodzinny Jemen stał się zbyt niebezpieczny, uciekła z synem i rodzicami.
Patrząc wstecz, stwierdziła, że nigdy nie wyobrażała sobie życia, jakie obecnie prowadzi w Nowej Zelandii.
Kiedy szukała schronienia u brata i rodziców w stolicy Malezji, Kuala Lumpur, poczuła się bezpieczniej, ale tylko sprawiedliwie.
„Jemen był bardzo spokojny bez bombardowań i wojen” – powiedział Al-Hout. „Tak było do około 2010 roku, kiedy wszystko zaczęło się zmieniać”.
Jemen cierpi z powodu wojny domowej od 2014 r., kiedy wspierani przez Iran rebelianci Houthi przejęli kontrolę nad stolicą, Saną i dużą częścią północy kraju, zmuszając rząd do ucieczki na południe, a następnie do Arabii Saudyjskiej.
„Wszystko się zmieniło, życie się zmieniło. Obudziliśmy się w nocy i było bombardowanie. Nie sądziliśmy, że to się stanie. „
Jej rodzina opuściła kraj w następnym roku.
Dodała, że za domem rodziny stacjonuje wojsko, co zwiększa napięcie.
„Musieliśmy znaleźć jakieś miejsce, do którego moglibyśmy się udać, a mój brat był w Kuala Lumpur, więc postanowiliśmy pojechać tam na jakiś czas”.
Powiedziała, że wszystko, co posiadała rodzina, pozostało w ich domu w Jemenie.
„Zostawiliśmy wszystko, żeby przetrwać”.
Po zamknięciu lotniska rodzina, w tym 3-letni syn Al-Houta, Anas Al-Madhoun, musiała jechać samochodem, aby dotrzeć do granicy, i przeszła ostatnie 3 kilometry.
„To było dla niego bardzo trudne”.
W Kuala Lumpur Al-Hout powiedziała, że pracowała jako nauczycielka języka angielskiego, ale w ciągu pięciu lat, które tam spędziła, nigdy nie czuła się bezpiecznie – jej brat był w stanie sponsorować jej rodziców, aby mogli zamieszkać w nowym kraju, ale nie ją ani jej syna.
„[I thought] „Muszę tu mieszkać (w Kuala Lumpur) i muszę pracować”.
„Musiałem znaleźć coś, co pomoże nam przetrwać”.
Jednakże, ponieważ rząd Malezji nie wspiera uchodźców, Al-Hout stwierdziła, że zawsze myślała o tym, że pewnego dnia ktoś będzie za nią podążał.
„Trzeba było mieć dowód, że wolno Ci przebywać w kraju w celu podjęcia pracy, a czasami nawet jeśli miałeś ten dowód…
„To był proces i jeśli nie miałeś karty, mogłeś zostać od razu osadzony w więzieniu.
„Moje życie i moje samopoczucie zależało od karty, której nie miałem”.
Jednak życie w ciągłym strachu było bardziej stresujące i Ryby stwierdziły, że trzeba coś zrobić.
„Bardzo trudno było zaakceptować bycie uchodźcą”.
Często płakała, myśląc o życiu, które nie obejmowało jej rodziców i innych członków rodziny.
„Bardzo trudno było to zaakceptować, ale musiałem, w przeciwnym razie bylibyśmy jeszcze bardziej niebezpieczni”.
Dodała, że oficjalne uznanie go za uchodźcę zajęło pięć i pół roku, ponieważ koronawirus spowolnił ten proces.
Jednak gdy przyszło do podpisywania dokumentów, stwierdziła, że musi głęboko i szybko przemyśleć sprawę.
„Zapytali mnie, co myślę o Nowej Zelandii i czy zgadzam się z przepisami imigracyjnymi? Musiałem szybko podpisać.
„Moja mama na początku nie akceptowała tego, bardzo się martwiła, ale mój ojciec był odwrotnie. Mówił, że Nowa Zelandia to piękne miejsce, a rząd wspiera ludzi różnych kultur, ras i religii.
Czekała w Ośrodku Przesiedleń Uchodźców Mangere, nie mając pojęcia, jaki będzie Timaru.
Inni proponowali jej, aby została w Auckland, ale nie wiedząc, jak by to gdzieś wyglądało, pomyślała: „Skąd mam znaleźć pomysł?”
Wciąż pamięta, jak wysiadła z samolotu w Timaru i wyjrzała przez okno lotniska, gdzie zobaczyła duży tłum ludzi witających ją i jej dziecko.
„Widziałem duży znak powitalny i wiele osób podeszło, żeby się przywitać. Mamy nadzieję, że będziesz mieć tutaj wspaniałe życie.
„Poznałem wielu ludzi – około 20 osób i byli bardzo mili”.
Dwa i pół roku później Whale pomógł byłym uchodźcom w przesiedleniu do społeczności za pośrednictwem Biura Wsparcia Prezbiterianów w South Canterbury.
„Nigdy nie myślałem, że będę mógł prowadzić takie życie, jakie prowadzę w Timaru”.
Pełniąc rolę doradcy ds. kultury, powiedziała, że zastanowi się nad tym, jak by to było, gdyby nowa rodzina przeprowadziła się do obszaru Timaru.
Mówiła, że teraz jest szczęśliwa, osiedliła się w mieście i chce pokazać innym, że mogą zrobić to samo, co ona.
Chociaż było to możliwe dzięki determinacji i utrzymywaniu pozytywnego nastawienia, powiedziała, że „wiele osób mnie wspierało, gdy było mi smutno”.
„Jestem bardzo wdzięczny i szczęśliwy za usługi tutaj. Wsparcie rządowe i społeczność to naprawdę hojni i wspaniali ludzie.
„Mam nadzieję zrobić więcej dla tego miasta i kraju”.
Nadal codziennie rozmawia ze swoją rodziną w Malezji.
W tym tygodniu społeczność świętowała przesiedlenie 100 byłych uchodźców w regionie Timaru, a wieloryb kroił ciasto, aby uczcić tę okazję.
W maju 2022 r. Immigration New Zealand (INZ) wraz z Safer w Ashburton w środkowym Canterbury potwierdziły, że Presbyterian Support of South Canterbury (PSSC) to dwie organizacje, które będą nadal świadczyć usługi wsparcia w zakresie osiedlania się uchodźców.
Kontrakt Timaru z PSSC obowiązywał przez kolejne sześć lat.