Wspólnie jesteśmy obdarzeni „negatywnym nastawieniem”. Nawet z taką samą intensywnością naturalnie skłaniamy się ku negatywnym, nieprzyjemnym myślom, a nie pozytywnym. Całkowicie możliwe jest przeoczenie pozytywnych aspektów wydarzenia, które znacznie przewyższają negatywne, ponieważ to ostatnie przyciąga nas jak ćma do płomienia.
Zawdzięczam to niepożądanemu afrodyzjakowi, w sprawach dużych i małych negatywność bywa bardziej wartościowa, zwłaszcza w kulturze zachodniej. W rezultacie działania Andrejczyk nie są tak godne nagłośnienia, jak gdyby oblała test antydopingowy lub zrobiła coś nieprzyjemnego, aby uniemożliwić udział jej najbardziej zaciekłej konkurentce.
We wszystkich częściach tej historii dotyczących dobrego samopoczucia, igrzyska olimpijskie nie są pozbawione nieodpowiedniej strony. Lekkoatletyka amatorów, niegdyś znak rozpoznawczy zawodów olimpijskich, jest tylko wspomnieniem minionej epoki. Siły rynkowe wkradły się do dwutygodniowego programu zawodów sportowych, ponieważ mają najwięcej przedsięwzięć, w których można osiągnąć zyski.
Na dobre czy na złe, igrzyska olimpijskie są tak samo przypadkowe, jak kiedyś. Każde miasto będące gospodarzem igrzysk ma obowiązek stworzenia bardziej pamiętnej ceremonii otwarcia niż poprzednia.
Ale duch gier, zakorzeniony w starożytnej Grecji, wciąż potrafi wznieść się jak feniks z popiołów, aby przypomnieć nam o pierwotnym celu gier. W tym roku tego ducha najlepiej uosabia bezinteresowna praca Marii Anddrikczyk.
Wielebny Byron Williams ([email protected]), pisarz i gospodarz etyki publicznej na WSNC 90.5, mieszka w Winston-Salem.
„Dożywotni biegacz. Pionier piwa. Guru micasica. Specjalny w popkulturze w ogóle”.