Nie jest jasne, czy osoba ta pracuje dla firmy, ale chińskie media powołały się na źródło w Tsingtao, które twierdziło, że pracownik i osoba, która nakręciła wideo, nie są bezpośrednio zatrudnieni w browarze.
Biuro Nadzoru i Administracji Rynku miasta Pingdu, w którym mieści się fabryka, w oświadczeniu poinformowało, że utworzyło zespół, przeprowadził oględziny na miejscu i zapieczętował całą partię komponentów, które pojawiły się na nagraniu.
W oświadczeniu dodano, że urząd poważnie zajmie się sprawą po potwierdzeniu szczegółów.
Od czasu ukazania się filmu firma była szeroko krytykowana, a ludzie w chińskich mediach społecznościowych atakowali Tsingtao.
„Sikanie zrujnowałoby mnóstwo pieniędzy, ten czynnik wyrządził tutaj naprawdę spore szkody” – czytamy w komentarzu na Weibo.
„Dobrze, że nie piję piwa, ale nie ma mowy, żebym z tego powodu skończył z tą marką” – stwierdził jeden z użytkowników.
– Czy to jednak pierwszy raz? czyta kolejny komentarz.
Reakcja nie ogranicza się do mediów społecznościowych, ponieważ południowokoreańska gazeta doniosła, że kilka restauracji złożyło wnioski o zwrot kosztów dostaw Tsingtao, ale dodała, że południowokoreański importer piwa odrzucił te wnioski.
„Zapytałem, czy możemy uzyskać zwrot pieniędzy za zakupione już piwo Tsingtao, ale… [the importer’s representative] Gazeta JoongAng Daily zacytowała pracownika chińskiej restauracji w Seulu, który powiedział, że nie jest to możliwe.
Według gazety pracownik powiedział, że goście zaczęli zamawiać inne piwo niż Tsingtao.
Akcje browaru Tsingtao gwałtownie spadły po otwarciu giełdy w Szanghaju w poniedziałek rano, ale po południu notowania utrzymywały się na zasadniczo stabilnym poziomie, jak podało BBC.
„Podróżujący ninja. Rozrabiaka. Badacz bekonów. Ekspert od ekstremalnych alkoholi. Obrońca zombie.”