Gospodarka się ochładza – opublikowane dziś nowe roczne dane dotyczące inflacji wskazują na trzeci z rzędu spadek w stosunku do rekordowego poziomu z zeszłego roku.
Ale czy to oznacza, że nadszedł czas, aby pękły bańki?
Frances Cook, redaktor BusinessDesk NZ Investments, mówi firmie Seven Sharp, że odpowiedź jest nieco skomplikowana.
„To naprawdę dobry znak i coś, co ludzie mogą trochę znieść” – powiedziała.
„Ale kiedy mówimy, że inflacja spadła, mamy na myśli, że nie wzrosła tak bardzo, jak kiedyś, więc nadal rośnie, ale nie tak źle”.
Oznacza to, że nie będzie szybkiego zakończenia obecnego kryzysu kosztów utrzymania.
„Diabeł tkwi w szczegółach” – wyjaśnił Cook.
„Tak więc ceny żywności wciąż znacznie rosną, usługi komunalne i domy wciąż bardzo rosną i nie widzimy większych zakłóceń na horyzoncie w przypadku takich rzeczy jak jedzenie”.
Jest jednak „światełko w tunelu”, które może ostatecznie doprowadzić do obniżenia oprocentowania kredytów hipotecznych.
„Dobrą stroną tego jest to, że ludzie w świecie finansów najbardziej nienawidzą niespodzianek” – powiedział Cook.
„Jest to więc bardzo zgodne z przewidywaniami Banku Rezerw, że sprawy powoli zaczną się nieco ochładzać, a inflacja powoli wróci do normy.
„To pokazuje, że plan idzie zgodnie z oczekiwaniami i możemy polegać na tym, co Bank Rezerw powiedział o tym, co zrobią dalej, że prawdopodobnie utrzymają oficjalny kurs gotówki na stałym poziomie i być może od przyszłego roku ponownie zaczną go obniżać”.
Zasadniczo prawdopodobnie łamiesz teraz szpilkę i chwytasz szampana.