Niedźwiedź w polskich Karpatach zaatakował ekologa, który próbował udowodnić, że legowisko zwierzęcia zostało opuszczone z powodu wyrębu.
Po ataku Niemiec został przetransportowany drogą lotniczą do szpitala, a jego stan określa się jako poważny, ale stabilny.
Razem z innym działaczem inicjatywy Dzikie Karpaty udaje się do jaskini niedźwiedzia, aby sprawdzić, czy okolica nie została dotknięta wycinką.
Para spodziewała się, że jaskinia będzie pusta, ale zwierzę podążyło za nimi przez las. Działacz potknął się i upadł.
Materiał filmowy z ataku niedźwiedzia został nagrany kamerą ustawioną w celu monitorowania jaskini. Został on udostępniony w Internecie przez rzecznika Polskiej Służby Leśnej Michała Gzowskiego, który określił zdarzenie jako „ironię losu”.
„Pseudoekolodzy zaatakowali nadleśnictwo, ratownictwo górskie i policję, a teraz ci ludzie ratują im życie” – powiedział.
„Czy dostałbyś nagrodę Darwina?” Dodał Czowski, odnosząc się do żartobliwego obdarowywania osób, które umierają w niemądry sposób.
Przygotowanie do hibernacji
Inicjatywa Dzikie Karpaty przyznała, że jej działacze nie powinni byli niepokoić ssaka, który przygotowywał się do hibernacji w Górach Byszakady, części zewnętrznych Karpat Wschodnich.
Rzecznik powiedział, że w zeszłym roku w tym samym miejscu doszło do ataku na leśniczego. Mimo to nadleśnictwo nie zapobiegło dalszemu wylesianiu – stwierdził Jakub Rog.
Marek Józefiak, specjalista ds. polityki ochrony środowiska Greenpeace, stwierdził, że władze robią zbyt mało, aby powstrzymać wylesianie.
„Polska słabo chroni Karpaty. Tylko 3 proc. lasów jest faktycznie chronionych, a reszta jest wycinana lub budowana” – stwierdził.
„Pomimo tego, że większość polskich niedźwiedzi żyje w Bieszczadach, istnieją tylko dwie specjalne strefy chroniące nory niedźwiedzi.”
Niedawny monitoring prowadzony przez organizację kampanii wykazał, że codziennie aż 40 ciężarówek załadowanych kłodami wyjeżdża z regionu tylko jedną z dróg prowadzących do Karpat.