przez Liz Doucet Dla BBC
Wygląda na to, że finałowa runda najniebezpieczniejszych zawodów w regionie już za nami.
Izrael nie przyznał jeszcze oficjalnie, że atak, który miał miejsce w Iranie we wczesnych godzinach porannych w piątek, był jego dziełem.
Jednocześnie przywódcy wojskowi i polityczni Iranu bagatelizowali, odrzucili, a nawet wyszydzili możliwość, że w ogóle wydarzy się coś istotnego.
Relacje na temat rodzaju broni użytej w piątek i rozmiaru poniesionych przez nią szkód pozostają sprzeczne i niekompletne.
Amerykańscy urzędnicy mówią o ataku rakietowym, ale irańscy urzędnicy twierdzą, że ataki, które miały miejsce w centralnej prowincji Isfahan i na północny zachód od Tabriz, były spowodowane eksplozją małych dronów.
Minister spraw zagranicznych Iranu Hossein Amir Abdollahian potwierdził półoficjalnej agencji informacyjnej Tasnim, że „zestrzelone małe samoloty nie spowodowały żadnych uszkodzeń ani obrażeń”.
Ale te proste quadcoptery są wizytówką Izraela, ponieważ używano ich wielokrotnie podczas lat tajnych operacji w Iranie.
Tym razem ich głównym celem była centralna prowincja Isfahan, słynąca z niesamowitego dziedzictwa islamskiego.
Jednak ostatnio prowincja stała się bardziej znana dzięki obiektowi nuklearnemu w Natanz, Centrum Technologii Jądrowej w Isfahanie i dużej bazie lotniczej, która została wykorzystana podczas ataku Iranu na Izrael 14 kwietnia.
Jest to także bastion przemysłowy, w którym znajdują się fabryki produkujące drony i rakiety balistyczne, które w zeszłą niedzielę setki wystrzelono w kierunku Izraela.
Zatem wydaje się, że ta ograniczona operacja niosła ze sobą mocne ostrzeżenie – że Izrael posiada informacje wywiadowcze i zasoby niezbędne do uderzenia w bijące serce Iranu w dowolnym momencie.
Jest to przesłanie tak pilne, że Izrael ostrożnie wysłał je przed rozpoczęciem Paschy, a nie po niej, jak powszechnie oczekiwali izraelscy obserwatorzy.
Urzędnicy amerykańscy zauważyli również, że Izrael obrał za cel takie miejsca, jak irański system radarowy obrony powietrznej, który chroni Natanz. Nadal nie ma potwierdzonego sprawozdania na temat jego sukcesu.
Zatem ten atak może być także tylko strzałem otwierającym. Ale na razie był to niezamierzony prezent na jego 85. urodziny dla irańskiego najwyższego przywódcy ajatollaha Alego Chameneiego.
Oficjalne milczenie Izraela dało istotną przestrzeń polityczną ostatecznemu decydentowi w Iranie. Teheran nie musiał wdrażać swojej nowej zasady, która stanowi, że za każdym razem, gdy jego największy wróg zaatakuje, Iran zareaguje zdecydowanie, ryzykując wywołaniem niebezpiecznej spirali eskalacji.
Iran również rozkoszuje się tym, co postrzega jako nowy pokaz siły.
Prezydent Hardline Ibrahim Raisi nawet nie wspomniał o tych ostatnich wydarzeniach w swoich piątkowych przemówieniach.
Dla Republiki Islamskiej chodzi o to, co nazywa „Operacją Prawdziwa Obietnica” – jej bezprecedensowy atak na Izrael w środku ostatniej niedzielnej nocy. Pochwalił, jak to określił, „stalową wolę” swojego kraju.
Iran od lat szczyci się swoją „strategiczną cierpliwością” i polityką prowadzenia długiej gry, a nie natychmiastowego i bezpośredniego reagowania na wszelkie prowokacje.
Obecnie ucieka się do „strategicznego odstraszania”. Ta nowa zasada powstała po ataku 1 kwietnia na jej placówkę dyplomatyczną w Damaszku, który doprowadził do zniszczenia aneksu konsularnego i zabicia siedmiu Gwardii Rewolucyjnej, w tym najwyższego dowódcy regionu.
Najwyższy przywódca Iranu znajduje się pod coraz większą presją, aby wyznaczyć linię, w miarę jak Izrael intensyfikuje swoje cele w ciągu ostatnich sześciu miesięcy brutalnej wojny w Gazie.
Izrael nie tylko uderzał w aktywa Teheranu, w tym składy broni, budynki, bazy i szlaki zaopatrzenia na polach bitew, takich jak Syria i Liban, ale także dokonywał zamachów na wyższych urzędników.
Wieloletnia wrogość, wcześniej przejawiająca się w wojnach cieni i tajnych operacjach, przerodziła się w otwartą konfrontację.
Niezależnie od szczegółów tego ostatniego strajku, dla obu stron istnieje bardziej fundamentalny priorytet: odstraszanie – większa pewność, że ataki na ich terytorium nie powtórzą się. Jeśli tak się stanie, będzie to kosztować i będzie bolesne.
Na razie w regionie, a także w stolicach na całym świecie, słychać westchnienie ulgi.
Ostatni krok Izraela, pod silnym naleganiem ze strony sojuszników, aby ograniczył odwet, powinien na razie złagodzić to napięcie. Każdy chce powstrzymać katastrofalną wojnę totalną. Ale nikt nie będzie miał wątpliwości, że spokój może nie trwać długo.
Teren nadal płonie.
Wojna w Gazie trwa, powodując ogromną liczbę ofiar wśród Palestyńczyków.
Pod naciskiem swoich najpotężniejszych sojuszników Izrael ułatwił dostarczenie większych ilości bardzo potrzebnej pomocy, ale dotknięty region nadal balansował na krawędzi głodu.
Izraelscy zakładnicy nie wrócili jeszcze do swoich domów, a rozmowy o zawieszeniu broni zostały zerwane. Izrael w dalszym ciągu ostrzega przed zbliżającymi się bitwami w ostatniej twierdzy Hamasu, w Rafah, które według urzędników pomocy i światowych przywódców będą równoznaczne z kolejną niewypowiedzianą katastrofą humanitarną.
Sieć irańskich pełnomocników w całym regionie, którą nazywa „osią oporu” i która rozciąga się od bastionów Hezbollahu w Libanie, poprzez sprzymierzone z Iranem bojówki w Iraku i Syrii, aż po Houthi w Jemenie, pozostaje w stanie najwyższej gotowości i nadal przeprowadza codzienne ataki .
W ciągu ostatnich kilku tygodni wszystko i nic się nie zmieniło w najciemniejszych i najbardziej niebezpiecznych dniach w regionie.
-Ta historia została po raz pierwszy opublikowana przez BBC