Ekonomiści z czterech największych banków w kraju twierdzą, że ceny domów w Nowej Zelandii spadną szybciej i szybciej, niż wcześniej oczekiwano.
w tym tygodniu Instytut Nieruchomości odnotował średni wzrost cen w całym kraju o 20,5 proc. rok do rokudo 880.000 dolarów w styczniu, chociaż ceny spadły o 2,2 procent od grudnia.
Dane instytutu pokazały znaczne spowolnienie sprzedaży, co zdaniem komentatorów jest dowodem na to, że rynek w końcu się odwrócił i obecnie gwałtownie spada.
Czytaj więcej:
* ANZ spodziewa się, że ceny domów spadną w tym roku o 7 procent
* Co czeka rynek mieszkaniowy Nowej Zelandii w 2022 roku?
* „Nic nie zachwiało zaufaniem społeczeństwa, że ceny mieszkań będą nadal rosły”
* Tak, dziki rynek mieszkaniowy w końcu osiągnął swój szczyt
Westpac wybiera największy spadek cen, z oczekiwanym łącznym spadkiem o 13 procent, od drugiej połowy tego roku przez 2023 do 2024.
Pełniący obowiązki głównego ekonomisty banku, Michael Gordon, mówi, że Westpac przewiduje umiarkowane spadki cen od końca zeszłego roku. „Ale czas tej zmiany minął, gdy wyższe oprocentowanie kredytów hipotecznych zaczęło wpływać na to, co ludzie byli gotowi zapłacić za zakup domu”.
Powiedział, że zawsze chodziło o to, ile rozpędu pozostało na rynku, zanim się ochłodziło. „Najnowsze liczby REI sprawiły, że zrewidowaliśmy nasze oczekiwania dotyczące czasu, ponieważ teraz wygląda na to, że zwrot nadejdzie wcześniej, niż się spodziewaliśmy”.
Oprócz oprocentowania kredytów hipotecznych, Zaostrzone limity wartości kredytu do wartości kredytu i nowe zasady kredytowe Wpływa również na popyt mieszkaniowy i przyczynia się do spowolnienia.
Gordon twierdzi jednak, że powrót cen do poziomu z początku ubiegłego roku zajmie kilka lat.
„Nawet gdy ceny spadną tak bardzo, jak się spodziewamy, zdecydowana większość właścicieli nieruchomości nadal będzie wyprzedzać to, co zapłaciła. Ci, którzy kupowali po wysokich cenach w ciągu ostatniego roku, stracą trochę kapitału własnego, ale większość nie wejdzie w ujemny kapitał własny”.
ANZ Oczekuje się, że ceny spadną o 7 procent W ciągu najbliższego roku, jako „długa lista przeciwności” wpłynie na rynek.
Należą do nich wyższe oprocentowanie kredytów hipotecznych, bardziej rygorystyczne warunki udzielania kredytów, ważne nowe dostawy pojawiające się w Internecie, wzrost liczby ofert oraz zmieniające się oczekiwania sprzedawców i kupujących, mówi Sharon Zollner, główny ekonomista ANZ.
„Stworzyli idealną burzę i oczywiście rynek się zmienił. Ale napięty rynek pracy i silny dochód rodziny pozwolą utrzymać ceny na minimalnym poziomie, ponieważ trudno jest o wiele wymuszonych wyprzedaży, które znacznie obniżyłyby ceny ” .
Sugeruje to ograniczenia w zakresie „korekty”, jaką prawdopodobnie zobaczy rynek, chyba że nastąpi nieoczekiwany globalny szok gospodarczy, powiedziała.
„Opisalibyśmy 7-procentowy spadek jako miękkie lądowanie, biorąc pod uwagę wyjątkowo wysoki punkt wyjścia dla cen. Pamiętaj, że od czasu ataku Covida wzrosły one o około 40 procent, więc tego rodzaju spadek nie jest znaczący dla większości właścicieli domów. „
Zollner mówi, że pojawią się kieszenie bólu, zwłaszcza dla nowych nabywców. „Ale nawet przy rosnących oprocentowaniu kredytów hipotecznych należy zauważyć, że koszty obsługi są nadal znacznie niższe niż w latach 2007 i 2008 podczas globalnego kryzysu finansowego”.
Ekonomiści BNZ niechętnie formułują konkretne oczekiwania dotyczące cen, ale zakładają, że w ciągu najbliższych dwóch lat spadną one o 5-10 proc.
Główny ekonomista banku, Paul Conway, mówi, że jest mało prawdopodobne, aby inflacja cen na rynku mieszkaniowym utrzymała się, ponieważ oprocentowanie kredytów hipotecznych rośnie, wzrost populacji dramatycznie zwolnił i trwa boom budowlany.
Na rynku będziemy obserwować dalszy spadek, a ceny zaczną spadać. Jestem w obozie „przystępności cenowej”, więc byłoby dobrze, gdyby ceny stały się bardziej spójne z tym. „
Stephen Topless, szef badań w BNZ, zgadza się, że nie ma sposobu, aby uzasadnić obecną wartość domów. „Ceny nie są zrównoważone, ale stworzyliśmy idealne środowisko do korekty”.
Mówi, że znacznie niższy popyt w stosunku do oczekiwań oraz nadpodaż, wyższe stopy procentowe, ostrzejsze ograniczenia kredytowe i niepewność co do Omicron oznaczają, że cena nie może wzrosnąć w nieskończoność.
„Ale gdy ceny spadną, pojawia się pytanie, ile czasu zajmie powrót do stanu sprzed spadku… Może to zająć trzy lub cztery lata, a jeśli w tym czasie nastąpi wzrost płac o około 4 procent rocznie. lat, przystępność cenowa poprawi się w tym czasie o 16 procent”.
Umiarkowany spadek cen, a następnie powolne ożywienie i umiarkowany wzrost płac, mówi Toplice, będą wynikiem noża i nikt nie powinien się obawiać.
ASB Zrewidował swoją prognozę cenową w dół o 6 procent na rok do grudnia, po opublikowaniu danych Instytutu Nieruchomości. Wcześniej notował 4-procentowy spadek.
Mike Jones, główny ekonomista ASB, mówi, że liczby potwierdzają, że wiatry nadciągają z rynku mieszkaniowego wcześniej niż oczekiwano.
Mówi, że prawdopodobnie nastąpi niewielki spadek cen w pierwszych trzech kwartałach tego roku, a następnie lekkie ożywienie w drugiej części roku. „W 2023 r. ceny mogą wzrosnąć nawet o 7 procent, ale trudno oczekiwać tego w przyszłości, zwłaszcza w obliczu rozprzestrzeniania się epidemii”.
Ogólnie rzecz biorąc, podstawy gospodarki Nowej Zelandii są bardzo dobre, z silnym rynkiem pracy i imigracją, które ponownie wzrosną po otwarciu granic, mówi. Stanowi to wsparcie dla rynku mieszkaniowego.
„Okres łagodzenia cen pozwoli na pewną presję, aby wydostać się z tego, co było zaburzonym rynkiem, i sprawi, że będzie on nieco bardziej zrównoważony”.
Chociaż wysokie oprocentowanie kredytów hipotecznych przyciągnęło uwagę, Jones twierdzi, że wzrost nowej podaży i włączenie domów na sprzedaż miały kluczowe znaczenie dla zmiany sytuacji na rynku. „Oznacza to, że podaż dogania popyt, co pomaga zrównoważyć, a także pomaga kupującym”.
Kiwibank Spodziewaj się gwałtownego spadku podwyżek cen, które do końca tego roku spadną z 1 do 2 proc.
Jarrod Kerr, główny ekonomista Kiwi Bank, mówi, że trend spadkowy na rynku utrzymuje się na stałym poziomie, a dane Instytutu Nieruchomości pokazują, że sprzedaż spadła w każdym regionie.
To jasne, że rynek w końcu reaguje na decyzje polityczne wprowadzone w zeszłym roku, mówi. Obejmują one nową politykę podatkową dla inwestorów, zaostrzone LVR i zwiększone oprocentowanie kredytów hipotecznych.
„Wygląda jednak na to, że zmiany CCCFA są tymi, które nieumyślnie zepchnęły rynek na skraj przepaści, ponieważ obecnie trudno jest uzyskać nowy kredyt hipoteczny”.
Kerr twierdzi, że spodziewany skok podaży nowych mieszkań powinien również pomóc w ochłodzeniu rynku, chociaż brak materiałów budowlanych może opóźnić nowy termin podaży.
„Uważamy, że wzrost podaży powinien być kontynuowany i wyeliminuje niedobór, który zrównoważy nierównowagę między podażą a popytem w ciągu najbliższych pięciu lat”.
Ale nie wybiera spadków cen na taką skalę, jak robią to inni. „Moim zdaniem rynek połączy się, zamiast doświadczać poważnej korekty, z silnym rynkiem pracy, który zapewnia ochronę przed wymuszoną sprzedażą i dużymi spadkami”.
Mówi, że ceny nieco spadną jeszcze w tym roku, po czym zaczną rosnąć o 1-2 procent w przyszłym roku.
„Podróżujący ninja. Rozrabiaka. Badacz bekonów. Ekspert od ekstremalnych alkoholi. Obrońca zombie.”