Król Karol, choć prywatnie, wciąż nie jest w stanie zrozumieć szoku, jakiego doznał podczas swojej podróży po Australii.
Król, zaskoczony odważnym protestem senator Lydii Thorpe podczas posiedzenia parlamentarnego w Canberze, jest zdenerwowany całą tą sytuacją, ale nie jest nią specjalnie zaskoczony, jak sugerował jeden z królewskich korespondentów.
Choć protesty przybierają na sile w niektórych częściach Wspólnoty Narodów i w samej Wielkiej Brytanii, król i jego następca są zdeterminowani nie ustępować.
Była korespondentka królewska Jenny Bond powiedziała: „Myślę, że król byłby nieco zawiedziony, że zwłaszcza ten protest był tak publiczny i tak prosto w jego twarz”. Tak! magazyn.
„Ale jestem pewien, że nie byłby zaskoczony” – kontynuował Bond. „Nie ma innego wyjścia. Musi wziąć udział w takich protestach, a potem zająć się swoim zadaniem”.
Królewskie zaręczyny Karola w Canberze zostały brutalnie przerwane, gdy wściekły Thorpe przerwał wydarzenie, krzycząc „nie moje”, tworząc niewygodną scenę dla pary królewskiej.
„Oddaj nam to, co nam ukradłeś: nasze kości, nasze czaszki, nasze dzieci, nasz lud. Daj nam traktat”. „Chcemy traktatu” – krzyczała dalej, gdy ochrona wyciągała ją z pokoju miejsce.
Bond podkreślił, że chociaż takie protesty mogą się nasilić, z ich punktu widzenia jest mało prawdopodobne, aby Charles lub William ustąpili.
„Nie sądzę, żeby miało to wpływ na samopoczucie Charlesa i Williama, zawsze powtarzaliby pogląd, który, jak sądzę, szczerze wyznają, a mianowicie, że przyszłość każdego kraju zależy wyłącznie od jego obywateli”.