Lot został zmuszony do zawrócenia po erupcji wulkanu, która stanowiła zbyt duże niebezpieczeństwo. Obrazy/Mapy Google, NZ Herald
28 maja samolot American Airlines opuścił Dallas-Fort Worth w Teksasie.
Dwanaście godzin później wylądowałem w Los Angeles w Kalifornii, lot, który powinien zająć nieco ponad trzy godziny.
Najgorsza część? Pasażerowie mieli być w Tokio.
Po ponad siedmiu godzinach w drodze do Tokio samolot musiał zawrócić podczas lotu nad Północnym Pacyfikiem ze względu na „warunki pogodowe”.
Pogodą, o której mowa, była erupcja wulkanu na półwyspie u wschodniego wybrzeża Rosji, który znajdował się blisko planowanej ścieżki.
Inne linie lotnicze, które tego dnia latały podobną trasą, zdecydowały się dodać godzinę do czasu lotu i latać po okolicy, według strony internetowej poświęconej lotom One Mile at a Time.
Loty United Airlines UA7 z Houston i UA837 z San Francisco zakończyły podróż do Tokio.
Niestety, ci, którzy lecieli Dallas-Tokio, byli w powietrzu przez około 12 godzin, czyli mniej więcej tyle, ile powinien zająć cały lot. Jednak pasażerowie przejechali tylko 1987 km.
Błąd został zauważony przez człowieka na Twitterze o nazwie użytkownika JonNYC. „Zakłada się, że wulkan właśnie wybuchł w/w pobliżu Azji i może nieco wpłynąć na lot ICN/NRT” – powiedział na początku.
To nie pierwszy raz, kiedy nieoczekiwane wydarzenie spowodowało problemy podczas lotu. W kwietniu, Cathay Pacific przypadkowo zażądał rekordu Na najdłuższy lot na świecie.
Linia lotnicza z Nowego Jorku do Hongkongu leciała nad Oceanem Atlantyckim, Wielką Brytanią, południową Europą i Azją Środkową, aby ominąć rosyjską przestrzeń powietrzną.
Lot miał długość 16.618 km, co czyni go najdłuższym dystansem w locie komercyjnym.