A co z urokiem opuszczonych, zrujnowanych hoteli? Planeta jest pełna przerażających relaksujących pozostałości.
Niektóre z nich są niesławne, jak Old Diplomat Hotel w Baguio na Filipinach, uważany przez wielu Filipińczyków za „najbardziej nawiedzony budynek” w kraju. Dawno opuszczony Hotel Eden w La Falda w Argentynie był schronieniem dla uciekinierów przed nazistowskim wymiarem sprawiedliwości, a sowieckie sanatorium Ckaltubo w Gruzji było ulubionym miejscem spotkań rosyjskiej elity.
Ale to stany Pacyfiku od dawna mnie interesują. Dopiero po ukończeniu opuszczonego hotelu Sheraton w Vaimaanga na Rarotonga wędrowna ruina została całkowicie zarośnięta i pozbawiona wszystkiego, co nadawało się do użytku.
W Papeete dawny hotel Taharoa stoi na skraju klifu z widokiem na własną piękną prywatną plażę, a dawny klub plażowy nad wodą jest teraz pokryty graffiti; Sekretne spotkanie i miejsce spotkań.
Czytaj więcej:
* Staliśmy się krajem, w którym jest więcej pachołków drogowych niż ludzi
* Nasza wadliwa polityka zagraniczna ma ogromne koszty ukryte na widoku
* Pomyśl o masakrze kolonialnej
* Utworzenie punkowego pasa na mniej uczęszczanej drodze
W zeszłym miesiącu pojechałem do Korolevu na Fidżi, aby poznać historię opuszczonego hotelu Korolevu Beach. Leży wzdłuż Wybrzeża Koralowego, w połowie drogi między Nadi i Suva, odcinkiem wybrzeża od dawna znanym jako Riwiera Fidżi.
Opuszczone od prawie 40 lat Korolevu było w swoim czasie przełomowym nadmorskim osiedlem, które przyciągało emigrantów kolonialnych z Wielkiej Brytanii, Australii i Nowej Zelandii. Ten hotel napędzał początek rynku masowej turystyki na Fidżi.
Keresoni Gutitamana był gitarzystą hotelowym w grupie Korolevu Seranaders. Odniósł się do miejsca jako „wydarzenie”.
„Noc i dzień były takie same, ponieważ w tym czasie nie było wielu hoteli. Miejscowi i turyści tłoczyli się tu tłumnie.”
Budowa hotelu Korolevu Beach rozpoczęła się w 1948 roku. Uważa się, że termin „bure” został tutaj po raz pierwszy użyty do opisania poszczególnych jednostek zakwaterowania w stylu bungalowów.
31-hektarowa nadmorska posiadłość leżąca okrakiem nad Queens Highway stała się także domem dla drugiego luksusowego kurortu o nazwie Paradise Point, dobudowanego na początku lat 60., tuż obok Korolevu.
Nawet w dzisiejszej przeludnionej dżungli zachował złożoną, rozległą aurę. Słyszałem, że lokalna rodzina opiekuje się i mieszka na miejscu, więc przeszedłem przez zarośniętą drogę dojazdową, by spotkać gościnnego młodego mężczyznę, który przedstawia się jako Conrad.
„Moja rodzina opiekuje się hotelem” – powiedział mi. „Wiele osób przyjeżdża robić zdjęcia, ostatnie jest z Kanady. Oprowadzam cię po okolicy, a potem poznajesz moją rodzinę.”
Conrad oprowadził mnie po opuszczonym głównym kompleksie, niewiele więcej niż nagi betonowy szkielet niekończących się pokoi zbudowanych tak, by wychodzić na wejście do rafy. Wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, przepadło, aż po sam sufit. Wypełnij kabiny prysznicowe wyłożone rzęsą wodną, niczym miniaturowe ogrody.
„Paradise Point stąd, a stąd Korolevu Beach Hotel” — wyjaśnia Conrad, wskazując coś, co wydaje się być przypadkową linią biegnącą przez budynek.
Wydaje się, że nie ma podziału między dwoma hotelami, tylko ciągły kompleks. Wskazuje, gdzie są kubki, ale już dawno pochłonął je las.
Mówi się, że pierwotny właściciel Korolevu, Bill Clark, powiedział przyjacielowi, że to ekonomia skłoniła go do zaprojektowania poszczególnych jednostek mieszkalnych, ponieważ lokalni wieśniacy mogli je zbudować za ułamek kosztów budowy budynków w stylu zachodnim. Jego plan polegał na odtworzeniu typowej fidżyjskiej wioski ze wszystkim, czego potrzebowaliby turyści.
Później Clark przyznał, że znał fidżyjskie słowo cefal Pierwotnie odnosił się do budynku świątyni, tak naprawdę miał przywoływać poszczególne jednostki ValivacavittiWolnostojący domek w stylu fidżyjskim. Ale Clarke słusznie przewidział, oczywiście, że turyści nie będą gadać o poprawnej nazwie.
Clarke czerpał wiele inspiracji do budowy Korolevu po podróży do Honolulu i zobaczeniu, jak szybko rozwija się lokalna turystyka na wyspie. Wynalazł na nowo takie innowacje, jak bar w salonie, zbudował swoją nadmorską rezydencję na rafie i szeroko zaprojektował krajobraz wokół posiadłości.
Ten turystyczny marzyciel stworzył również rozrywkę w stylu Fidżi, urządzając co wieczór uczty i organizując przedstawienia kulturalne, aby edukować gości o „lokalnych” sposobach życia.
Mówi się, że w czasach swojej świetności martini płynęło jak woda, imprezy były szalone, a rodziny cieszyły się rozległymi terenami i bezpiecznymi plażami. Imprezujący koloniści dołączyli do dużej liczby amerykańskich turystów wchodzących na pokład przez Pan American Airlines, których samoloty zatrzymywały się w Nadi, aby zatankować przed wyruszeniem do Auckland lub Sydney.
Do grona klientów dołączyły regularne załogi samolotów Pan Am, BOAC, Qantas, Teal, a później Air New Zealand, które przyczyniły się do tego, że hotel słynie z tętniącej życiem atmosfery.
Dwa niezwiązane ze sobą wydarzenia spowodowały zamknięcie zarówno Korolevu Beach Resort, jak i Paradise Point Hotel w 1983 roku. Po pierwsze, duży huragan zniszczył linie energetyczne na całym Wybrzeżu Koralowym i spowodował znaczne szkody w samych dwóch hotelach.
Przywrócenie elektryczności zajęło prawie rok, a bez sieci energetycznej hotele nie są w stanie zaspokoić potrzeb gości.
Wkrótce potem wybuchł spór najmu. Własność gruntów na Fidżi jest złożona, a tytuł Hotelu Korolevu obejmuje dziewięć aktów własności, trzy ciągłe dzierżawy krajowe i królewską dzierżawę dostępu do głębin.
Spór narastał, aż wszystkie meble i wyposażenie hotelu zostały usunięte w ciągu jednej nocy, pozostawiając niegdyś lśniący hotel pozbawiony wszelkiej odrobiny uroku i osobowości.
W obliczu ogromnej reinwestycji, aby ponownie uruchomić to miejsce, jego właściciele, wszyscy zbliżający się do emerytury, zdecydowali, że łatwiej będzie całkowicie zamknąć to miejsce. Ostatecznie sprzedali to miejsce w 1991 roku firmie Northern Hotels, która w tamtym czasie ujawniła główne plany przywrócenia działalności turystycznej na cyplu i przyległych zboczach. Ale żaden plan przebudowy witryny nigdy się nie zmaterializował.
Po mojej wycieczce Conrad zabrał mnie z powrotem do swojej rodziny, z których ośmioro żyje stłoczonych w jednej betonowej kabinie osłoniętej plandeką.
Gościnność Fidżi jest najlepsza na świecie, a ich poziom szczęścia jest zaraźliwy. Ale rzeczywistość dla rodzin wiejskich na Fidżi, takich jak rodzina Conrada, polega na znoszeniu życia na własne potrzeby.
Jeśli któryś z nich ma ciężką pracę, a nie ma, zarabiają tylko trzy fidżyjskie dolary na godzinę. Jedna z dyskusji na Fidżi dotyczy podniesienia płacy minimalnej do 4 dolarów za godzinę.
„Nie martw się, nie martw się, FJT”, a cała rodzina skarciła mnie, gdy wstawałem do wyjścia. Przepraszam, żartobliwie przypomniałem sobie czasy NZ, ale w ich oczach widać zawoalowaną litość. Jestem tylko kolejnym obcokrajowcem w pośpiechu z napiętym harmonogramem, tak jak wszyscy turyści, którzy tu przyjeżdżają.