Poszarpane resztki pomarańczowego namiotu powiewającego na wietrze. Pojedyncza lina zwisa ze ściany o wysokości 300 stóp. Ciszę przerywa dźwięk skrzypiących pasów na śniegu i lodzie. Pojawia się tylko jeden plecak, a należy on do Josta Kobuscha, Niemca, którego można teraz określić mianem najlepszego alpinisty na świecie.
Kobusch jest na Mount Everest zimą, próbując wspiąć się na najwyższą górę świata w sezonie, kiedy prawie nikt nie odważy się na nią wspiąć.
Nikogo innego nie można zobaczyć w promieniu wielu mil, tylko kobush i wyzwanie o długości 29 031 stóp: zostać pierwszą osobą, która wspięła się na Everest samotnie zimą, bez dodatkowego tlenu.
W rozmowie telefonicznej WhatsApp z Nepalu Kopush opisał surrealistyczną izolację krajobrazu. „Musisz to sobie wyobrazić: w bazie jest tylko jeden namiot” – powiedział. To oczywiście jego. Kaszel przez telefon. Powiedział, że mroźne powietrze – które zimą może spaść do minus 80 stopni Fahrenheita na szczycie – ciężko działało na jego płuca.
Jeśli odniesie sukces, 29-letni Kobusch w znaczący sposób zapisze swoje nazwisko w historii wspinaczki na Everest. Przyznaje nawet, że to wielkie „jeśli”, ale jego próba odzwierciedla impuls, by pozostawić ślad na najsłynniejszej górze świata.
Odkąd Edmund Hillary i alpinista Sherpa, Tenzing Norgay, jako pierwsi zdobyli szczyt, w 1953 r. ponad 6000 osób miało zaszczyt zdobyć szczyt.
W dzisiejszych czasach modne staje się trzymanie się najpierw góry – najstarszego gracza NFL, który osiągnął szczyt, najwyższej na świecie galowej kolacji – pozostawiając naprawdę niezwykłe wyczyny na Mount Everest rzadkością.
„Coraz trudniej jest zrobić coś wspaniałego na szczytach 8000-metrowych gór, ponieważ tak wiele zrobiono, szczególnie na Evereście” – powiedział Billy Burling, dyrektor zarządzający Himalayan Database.
Jednak zdobycie szczytu któregokolwiek z ośmiotysięczników (26 246 stóp) na świecie w przenikliwym mrozie i zimowych wiatrach o sile huraganu pozostaje kolosalnym wyczynem. K2, drugi najwyższy szczyt świata, nikt jeszcze nie zdobył szczytu zimą, aż w zeszłym roku ostatecznie poddał się w zeszłym roku nepalskiej drużynie kierowanej przez Nirmala Purję, lepiej znanego jako Nims, i Mingma J.
Zimą K2 może być fajniejszy niż Everest, ale Borja powiedział w e-mailu z Antarktydy, gdzie prowadził ekspedycję: „Jeśli chodzi o zimową perspektywę, jeśli usuniesz całą siłę roboczą i jeśli pojedziesz tam z małym zespołem, to Będzie Mount Everest jest trudniejszy i bardziej niebezpieczny, bo zbliża się do 9000 metrów.
72-letni Krzysztof Wielicki po raz pierwszy wspiął się zimą na Everest 17 lutego 1980 r. wraz z polskim himalaistą Leszkiem Cichym, po tym, jak zespół 16 wspinaczy pracował na górze przez dwa miesiące.
„Trzeba umieć cierpieć. To jest sztuka cierpienia” – powiedział w rozmowie telefonicznej ze swojego domu na południu Polski.
Łącznie z Wielickim i Cichym tylko 15 osób stanęło na szczycie Everestu w zimę meteorologiczną (która zaczyna się 1 grudnia), kiedy wiatry mogą osiągać 200 mil na godzinę. Wszyscy wspinali się ze swoimi partnerami, a tylko jeden, Ang Rita Sherpa, wspiął się w 1987 roku bez dodatkowego tlenu.
Kobusch, z zamiłowaniem do długich, odważnych i samotnych podjazdów, próbuje jeszcze bardziej podnieść stawkę. Nie tylko wspina się sam zimą bez dodatkowego tlenu, ale także próbuje dotrzeć na szczyt Everestu przez West Ridge, ścieżkę o wiele bardziej zastraszającą niż dwie bardziej popularne szlaki, z których korzysta prawie 98% poszukiwaczy szczytów. Cobosch musi zmagać się z przezroczystymi ścianami, stromym niebieskim lodem opadającym stromo jak wieża i ostatnim rowkiem lodu, skał i śniegu – zwanym Hornbein Colwar – gdzie niewielu ludzi kiedykolwiek postawiło stopę.
„Zrobienie toru, którego nie robiono wcześniej zimą, to kolejny sposób na zrobienie czegoś po raz pierwszy” – powiedział Burling. „To, co robi Jost, jest bardzo trudne technicznie i robi to całkowicie sam. Gdyby to wymyślił, stałby na tym samym szczycie, co wszyscy inni. Ale sposób, w jaki się tam dostał – tak naprawdę nie da się porównaj, jest zupełnie inny”.
Sama wspinaczka na Everest nie jest odejściem od Koboscha, ale kontynuacją jego charakterystycznego stylu. W 2016 roku, po samotnej wspinaczce na Annapurnę 1 (26 545 stóp), zdecydował, że szuka klasztornego i odległego doświadczenia.
„Inni ludzie wspinali się na górę tego samego dnia” – powiedział o Annapurnie. „Szukałem prawdziwej dziczy”.
W 2017 roku ją znalazł. Kupush wspiął się samotnie na Nangpai Gosum I (24 019 stóp), który był wówczas czwartym najwyższym niezdobytym szczytem na świecie. „Potem szukałem tej nierównej przestrzeni na szczytach 8000 metrów, dla najtrudniejszego i największego projektu, jaki kiedykolwiek mogłem sobie wyobrazić” – powiedział. „Było bardzo jasne. To był Everest.”
To już drugi raz, kiedy próbował wspiąć się samotnie na West Ridge of Everest zimą, po pierwszej próbie w sezonie 2019-20, kiedy osiągnął 24 167 stóp przed zawróceniem. Te samotne doświadczenia były tak różne, jak można sobie wyobrazić, od głównego nurtu na Evereście.
Wiosną Everest Base Camp staje się tętniącą życiem wioską, która rozciąga się na długości 1,2 mil wzdłuż lodowca Khumbu. W 2021 jego populacja przekroczyła 1000. Sama góra jest czymś więcej niż ta sama. Według Himalayan Database w 2019 roku, ostatnim sezonie wspinaczkowym, na który nie miała wpływu pandemia koronawirusa, ponad 1240 osób znajdowało się nad bazą.
Jak dotąd najwyższy punkt Kobuscha w tym roku to 21 184 stopy, które osiągnął 4 stycznia (postęp na żywo pokazuje śledzenie GPS na jego stronie internetowej). Jeśli osiągnie 8000 metrów (26 247 stóp), dotrze do Hornbein Kollwar, które może być najtrudniejszą częścią wspinaczki. Colwar to ostry, wąski śnieżny język o wysokości 1600 stóp, który przecina skalistą północną ścianę góry. Amerykanie Tom Hornbein i Willie Unswald dokonali pierwszego wejścia na pokład Hornbein Colwar w maju 1963 roku. Od tego czasu tylko pięć ekspedycji weszło na pokład.
Kobusch przyznaje, że jego szanse na sukces są niewielkie i że trzecia wyprawa przyszłej zimy może być konieczna.
„Gdybym mógł iść wyżej, zrobiłbym to, ale byłbym szczęśliwy, gdybym dotarł na 8000 metrów” – powiedział. „Nikt nawet nie widział Colwara zimą. Prawdopodobnie nie dałoby się na niego wspiąć. To podróż w nieznane.”
Kobusch upiera się, że nie myśli o historycznym charakterze swojego przyrzeczenia ani o tym, co oznaczałoby dołączenie do szeregów pionierów, takich jak Hornbein, Willecki i Borja.
„Jestem tam tylko po to, by robić swoje” – powiedział Kobusch. „Ale kiedy jestem na górze, mój umysł nie błądzi zbytnio. Jest tylko głęboki przepływ i głębokie skupienie. „
(Ten artykuł pierwotnie ukazał się w The New York Times.)
„Dożywotni biegacz. Pionier piwa. Guru micasica. Specjalny w popkulturze w ogóle”.