Nowa Zelandia nie będzie wolna od skutków upadku Silicon Valley Bank (SVB), jednego z największych banków w USA.
Rząd USA przejął aktywa SVB, specjalizującej się w obsłudze firm technologicznych i start-upów, po tym, jak prowadzenie banku doprowadziło do jego upadku.
Dyrektorzy generalni i założyciele firmy technologicznej ustawiają się w kolejce przed oddziałami SVB, zdesperowani, by ocalić jak najwięcej swoich aktywów.
„Wczoraj przelaliśmy pieniądze, ale bank z Doliny Krzemowej nie honorował naszych przelewów, więc nie mogliśmy przenieść żadnych pieniędzy z naszego konta bankowego” – powiedział Stefan Caleb, dyrektor generalny Shelf Engine.
SVB był szesnastym co do wielkości bankiem w Stanach Zjednoczonych i drugim co do wielkości bankiem, który upadł po upadku Washington Mutual w szczytowym momencie kryzysu finansowego w 2008 roku.
Niektórzy argumentowali, że zwolnienia w amerykańskich firmach technologicznych mogą przynieść korzyści krajowemu przemysłowi Nowej Zelandii. Niezależnie od tego, czy tak jest, czy nie, trudno argumentować, że upadek banku odbije się echem na światowych rynkach i wpłynie na Nową Zelandię.
„Realnie rzecz biorąc, nasza giełda nie będzie tak szybka w poniedziałek, prawdopodobnie nastąpi okres słabego śledzenia, gdy ludzie będą zastanawiać się, co to wszystko oznacza, i myślę, że ryzyko będzie większe dla sektora technologicznego na całym świecie” powiedział ekonomista Brad Olsen.
Wielu CTO na całym świecie musi teraz wymyślić, jak dostać się do swoich pieniędzy — i być może będzie musiało podjąć trudne decyzje dotyczące tego, czy mogą zapłacić swoim pracownikom, a nawet utrzymać działalność.
„Jeśli nie pojawi się ktoś, kto nie będzie w stanie wesprzeć banku w Dolinie Krzemowej poprzez przejęcie innymi środkami, wielu z nas bardzo szybko znajdzie się w bardzo, bardzo bolesnej sytuacji” – powiedział Caleb.
„A więc dużym żądaniem jest, aby rząd federalny wkroczył i zaangażował się”.