Rachunek obejmował więcej wcześniejszych koncertów niż przeciętny album Taylor Swift i prawie tyle samo mil lotniczych. Do zgromadzonej komisji dołączyli dwaj byli ambasadorowie w Stanach Zjednoczonych, były ambasador w Chinach i były minister handlu
Do Diplosfery, (stosunkowo) nowej organizacji zajmującej się sprawami międzynarodowymi w Wellington, z prośbą o zadanie pytania: „Bóg chroni Nową Zelandię – przed czym?”
Wydarzenie, reklamowane jako koriru we wszystkim, od Okos po Ukrainę, nabrało pilnego charakteru, gdy wybuchł kolejny globalny konflikt, gdy wciąż sprzedawano bilety, tym razem w Gazie.
Jak to często bywa w przypadku tych wydarzeń dyplomatycznych, pytanie zeszło z zagrożeń, przed którymi stoimy i po której stronie stoimy, pytanie, które sala pełna dyplomatów szybko przeniosła się na dyskusję na temat tak zwanej niezależnej polityki zagranicznej Nowej Zelandii.
Rosemary Banks, której bogate CV obejmuje stanowiska ambasadorki w USA, Francji i Portugalii oraz stałego przedstawiciela Nowej Zelandii przy ONZ, powiedziała: „Nikt nie definiuje naszej niezależnej polityki zagranicznej… definiujemy ją jedynie poprzez to, czym nie jest .” .
W jednym ze swoich przemówień na temat polityki zagranicznej była premier Jacinda Ardern powiedziała, że nasza niezależna polityka zagraniczna nigdy nie oznacza, że realizujemy swoje cele samotnie.
„Minister spraw zagranicznych Nanaia Mahuta miała w maju tego roku inny problem. Powiedziała, że bycie niezależnym nie oznacza niezależnego działania – więc co to oznacza?” Banks powiedziała, zanim przedstawiła własną definicję.
„Opierać nasze decyzje w dziedzinie polityki zagranicznej na prawie międzynarodowym, Karcie Narodów Zjednoczonych oraz na naszych narodowych wartościach sprawiedliwości i uczciwości, a także obiektywnie oceniać każdą sytuację i rozważać wszystkie opcje polityczne, a także być otwarty na sprawy innych, aby chronić ich interesy.” „Zainteresowanie i to, że stale współpracujemy jako niezawodny partner” – powiedziała.
Zagraniczni dyplomaci stacjonujący w Wellington wydają się być nieufni wobec swojej niezależnej polityki zagranicznej. Twierdzenie Nowej Zelandii, że jej historia i niedobór formalnych sojuszników wojskowych (z wyjątkiem tego pierwszego) zmuszają ją do żądania wyższego poziomu niezależności, może być w równym stopniu zagadkowe, jak i irytujące. Prawie wszystkie kraje prowadzą w większym lub mniejszym stopniu niezależną politykę zagraniczną i nie zawsze jest jasne, co takiego w polityce zagranicznej Nowej Zelandii pozwala nam twierdzić, że jesteśmy znacznie bardziej niezależni niż wszyscy inni.
reklama
Wydaje się, że banki trochę współczują temu zamieszaniu.
„Mały naród wyspiarski zawsze ma tendencję do wycofywania się do mentalności samozadowolenia i samooszukiwania się” – stwierdziła.
Uważam, że w naszym naleganiu na niezależną politykę zagraniczną są pewne oznaki samooszukiwania się.
„Stało się talizmanem [and] To hasło było przez długi czas, ale co tak naprawdę oznacza i czym różni się od innych krajów, które na pierwszym miejscu stawiają swój interes narodowy? Banki powiedziały.
Były ambasador w Chinach John McKinnon mówił o znaczeniu jasnego mówienia do Chin i innych krajów o kwestiach, w których się nie zgadzamy, a także o znaczeniu słuchania, co te kraje mają do powiedzenia na swój temat.
Uważa też, że niezależna polityka zagraniczna stała się „sloganem”, który „może obejmować niemal dowolne znaczenie, jakie się jej nadaje.
„Moim zdaniem oznacza to, że musimy zrobić to sami, musimy sami rozwiązać pewne problemy” – powiedział.
Tim Groser, minister handlu w ostatnim rządzie krajowym i były ambasador w Waszyngtonie, powiedział, że niedawno omawiał znaczenie niezależnej polityki zagranicznej z byłą premier Partii Pracy Helen Clark.
reklama
„Przedstawiłem jej pogląd, że w ciągu ostatnich 15–20 lat termin „niezależna polityka zagraniczna” miał dwa różne znaczenia:
„Jedna z nich jest skrajnie lewicowa, co jest synonimem antyamerykanizmu, a druga jest podzielana i myślę, że poprzez myślenie centrolewicy i centroprawicy w Nowej Zelandii w najważniejszej kwestii spojrzymy na to niezależnie w realiach problemów, które przed nami stoją” – powiedział Grosser.
Dodał: „Spojrzymy na sytuację niezależnie i spróbujemy dokonać naszych obliczeń jako mały kraj ze swoimi interesami”.
W rzeczywistości Grosser powiedział: „W przenośni 95 procent takich przypadków stoimy po stronie naszych tradycyjnych przyjaciół, ponieważ mamy tendencję do patrzenia na kwestię z tej samej perspektywy, ale być może w jednej lub dwóch kwestiach moglibyśmy to zniuansować w inny sposób .”
Jedna z takich kwestii dotyczy Chin, gdzie Nowa Zelandia znajduje się pod „ogromną presją”, aby przyjąć podejście „my kontra oni”, powiedział.
Thomas Coughlan jest zastępcą redaktora politycznego i zajmuje się polityką w parlamencie. Z Heroldem związany od 2021 r., w galerii prasowej pracuje od 2018 r.