WARSZAWA, Polska (AP) — Prokuratorzy i Rzecznik Praw Pacjenta w Polsce prowadzą dochodzenie w sprawie śmierci kobiety w ciąży w szpitalu, wśród oskarżeń rodziny, że lekarze nie informowali jej o niebezpieczeństwie i nie podjęli odpowiednich kroków, aby ją uratować.
Śmierć 33-latki w zeszłym miesiącu była drugim takim przypadkiem zgłoszonym w południowej Polsce od września i wywołała pytania o to, czy lekarze boją się przeprowadzać aborcje, aby ratować kobiety z powikłaną ciążą.
33-latka, zidentyfikowana jako Dorota, trafiła do szpitala po tym, jak odeszły jej wody w piątym miesiącu ciąży. Zmarła tam na sepsę trzy dni później. We wrześniu w podobnych okolicznościach w szpitalu w miejscowości Bzczyna zmarła kobieta o imieniu Iza, co wywołało ogólnopolskie protesty kobiet pod hasłem „Już nie ma”.
Dwa lata temu głęboko konserwatywny polski rząd ograniczył dostęp do aborcji, ale prawo zezwala na przerwanie ciąży, jeśli zdrowie lub życie kobiety jest zagrożone.
Ustawodawcy opozycji powiedzieli, że kobiety martwią się o swoje dobro z powodu surowego prawa.
„Kobiety w Polsce mają prawo czuć się bezpiecznie i mają prawo ufać tym, którzy je leczą” – powiedziała Marcelina Zawiza z Partii Lewicy.
Inna posłanka Lewicy, Magdalena Pigat, powiedziała: „Dwa podstawowe obowiązki lekarzy – chronić życie i zdrowie swoich pacjentów oraz nie szkodzić im w przypadku kobiet w ciąży… są stale łamane”.
Rodzina Doroty stwierdziła, że lekarze nie poinformowali jej o zagrożeniu życia kobiety, co pozbawiło ich prawa do decydowania o jej ratowaniu przez aborcję. Zatrudnili prawnika specjalizującego się w sprawach medycznych. Urzędnik państwowy reprezentujący interesy pacjentów również wszczął dochodzenie.
Szpital w Nowym Targu zgłosił sprawę do miejscowej prokuratury i zobowiązał się do pełnej współpracy.
„Dożywotni biegacz. Pionier piwa. Guru micasica. Specjalny w popkulturze w ogóle”.