Strzelec: Jednorazowy, głupi i pobłażliwy film Marka Wahlberga trafia na Netflix

Strzelec: Jednorazowy, głupi i pobłażliwy film Marka Wahlberga trafia na Netflix

łucznik

Dziewiąte miejsce na naszej liście 10 najlepszych filmów w serwisie Netflix dzisiejszego wieczoru to remake z 2007 roku w reżyserii Antoine’a Fuqua.

Mark Wahlberg wciela się w byłego snajpera wojskowego, mieszkającego samotnie w chatce w górach z głęboką podejrzliwością wobec rządu, który mimo to wpada w najbardziej oczywisty plan ze wszystkich, kiedy staje się wypłatą w celu zamordowania arcybiskupa w Filadelfii.

Wahlberg robi swój zwykły schtick Nie stać cię na Matta Damona, ale jest wystarczająco skuteczny.

Shooter to głupi, hałaśliwy i ostatecznie niepokojący film, który prawdopodobnie robi dokładnie to, co zamierzało studio.

Wybrana grupa złoczyńców – w tym Danny Glover i Ned Beatty – wyrusza w coraz bardziej makabryczne sposoby, podczas gdy całkowicie zagubiona Kate Mara zostaje oblana wspaniałym stanikiem i kazano jej patrzeć z uwielbieniem na Wahlberga, czekając na porwanie i gorzej przez złych facetów. Michael Cena jest fantastyczny jako młody agent FBI pracujący u boku Wahberga. Jest też kamea smutnego Levona Helma, jako ekscentrycznego i powściągliwego nauczyciela amunicji, co jest prawie najlepszą rzeczą w całym filmie.

W Shooter Mark Wahlberg robi swój zwykły schtick You Can't Stand Matt Damon, ale jest wystarczająco skuteczny.

Kimberly po francusku

W Shooter Mark Wahlberg robi swój zwykły schtick You Can’t Stand Matt Damon, ale jest wystarczająco skuteczny.

Jednorazowa strzelanka, głupia i zabawna, jeśli jesteś pobłażliwy i tak naprawdę nie lubisz ludzi. Ale możliwe do uniknięcia niedyskrecje stają się irytujące. W jednej ze scen Wahlberg oddaje strzał z odległości 200 metrów, stojąc w łodzi wiosłowej na środku rzeki. Stabilny, suchy grunt znajdował się zaledwie kilka stóp dalej.

Fuqua (The Equalizer) nakręcił znacznie lepsze filmy niż ten. Ale ma też do nagrania klipy akcji – i zdecydowanie są one wyświetlane w Shooterze.

dostarczone

Assassin’s Creed jest już dostępny do streamowania w serwisie Netflix.

Zabójca doktryny

Oto, co jest nie tak z tym filmem z 2016 roku: stara się być dobrym filmem. To ogromny błąd.

Co myślał reżyser Justin Kurzel (który uczynił Makbeta oszałamiająco fantastycznym, ale jednocześnie niezwykle przejmującym), kiedy wyznaczył Michaela Fassbendera, Marion Cotillard, Brendana Gleesona, Jeremy’ego Ironsa i Charlotte Rampling do obsadzenia głównych ról?

Ci ludzie to aktorzy – na litość boską – a aktorzy nie są ludźmi, których chcesz w grze wideo.

Nie, chcesz własnego Vin Diesela, Jasona Stathama i Gerarda Butlersa. Ci faceci mogą wszystko zrobić dobrze – w razie potrzeby. Ale to, w czym są naprawdę dobrzy, to bieganie, skakanie z wysokich przedmiotów i uderzanie ludzi. Budżet efektów specjalnych raczej eksplodowałby za tym.

Diesel, Statham i Butler mogą działać. Ale są bardziej znani z tego, że udają, że coś robią. Jest różnica. A Justin Kurzel tego nie zrozumiał.

W Assassin’s Creed mówimy o Fassbenderze i jego poplecznikach – w tym o Michaelu Williamsie (był to Omar w The Wire. RIP). bardzo. Zwykle w rodzaju chwytającego szeptu, który przekazuje groźbę, gdy dialog zawiera wersety takie jak „Wprowadź go do Animusa”.

W rzeczywistości Marion Cotillard powinna otrzymać nagrodę za to, że poradziła sobie z tym z kamienną twarzą.

Pomiędzy nimi znajduje się kilka sekwencji przystojnego XIV-wiecznego Fassbendera walczącego z hiszpańską inkwizycją. Ale wiele z tych scen dotyczy Fassbendera i Ariane Lapid (The Lobster), którzy pozornie wymyślają parkour, biegając, skacząc i wspinając się po cyfrowych zamkach i ulicach miast.

Pierwsze 20 razy, kiedy Fassbender i Labed skaczą na głupią wysokość, możesz być w stanie utrzymać zainteresowanie, ale po kilku godzinach robi się to nudne. Diesel i jego współpracownicy wiedzą, jak wydobyć takie rzeczy z przymrużeniem oka i uśmiechem. Fassbender przybiera poważną minę swojego aktora i pobiera opłatę za kolejny absurdalny wyczyn gimnastyczny i – co najważniejsze – nigdy nie udaje mu się nasycić filmu poczuciem zabawy lub chaosu.

Film oparty na grze wideo musi szanować grę, a jednocześnie pamiętać o robieniu rzeczy, które składają się na dobry film. Assassin’s Creed jest warte kilka punktów za wypróbowanie. To nie jest najgorsza adaptacja gry wideo. Ale kiedy próbujesz odtworzyć grę, wydaje się, że to naprawdę zły film. A kiedy próbuje być filmem, wygląda jak zła gra wideo.

Tammy Lowe

„Ekspert Internetu. Introwertyk. Uzależniony od ulicy. Ewangelista kawy. Pisarz. Myśliciel. Miłośnicy skrajnej śpiączki. Wykładowca”.

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *