Zakonnica 2 (R16, 109 min) Reżyseria: Michael Chavez***½
Zakonnica jest częścią serii filmów Obecność.
Zostało wprowadzone po raz pierwszy – jak sądzę? – Jak obraz na ścianie domu Eda i Lorraine Warrenów w Obecności. Niedługo potem w 2018 roku ukazał się pierwszy film (err, Nun One?).
Sama zakonnica – bohaterka – zawsze była trochę tandetna. Bez względu na to, jak efektywna będzie reszta filmu, główny czarny charakter jest w najlepszym przypadku odrzuconym szkicem teledysku Marilyna Mansona. Zakonnica to wysoka postać ubrana w klasyczny czarny habit. Ma świecące oczy i bardzo głupi, czarno-biały makijaż. I to wszystko. Widziałam dosłownie lepsze kreacje niż zakonnica, którą mamy picareki układały na sutki w noc Halloween.
Zakonnica II radzi sobie z tym problemem w niezbyt subtelny sposób, trzymając rzekomą gwiazdę serialu jak najdalej od ekranu. Zakonnica lubi czaić się w ciemnych miejscach, czasami zacieniając obiektyw i ogólnie chowając się, z wyjątkiem ułamka sekundy wytrawienia oczu tej, która ma zamiar odejść.
Pod koniec pierwszego filmu o zakonnicy, jak nikt prawdopodobnie nie będzie pamiętał, nasza bohaterka, siostra Irene (Taissa Farmiga) zostaje uratowana przed demonem Valackiem przez piękną młodą ogrodniczkę znaną wszystkim jako Frenchie (Jonas Ploquet). Nie wiedzieliśmy jednak, że Frenchie został opętany i przedostał się z Węgier do Francji, gdzie pracował na prowincji jako złota rączka w szkole z internatem dla dziewcząt. Jest rok 1956.
Wkrótce do Erena dociera wiadomość, że jej dawny wróg powrócił i niczym przerażeni i niechętni Avengersi wyrusza na bitwę.
Od tego momentu The Nun II pisze się właściwie sama. Wiemy, że Diabeł będzie wyskakiwał z ładnego Francuza o sarnich oczach, by co około 10 minut wystraszyć intruzów z jakiegoś biednego dupka – a ten minimalny dialog, czyli to, co moglibyśmy również nazwać „fabułą”, pozwoli jej przeszkadzać.
Na ekranie siostry zakonne, księża, dzieci i młoda wdowa, wiernie czekające na swoją kolej, by zostać zdemaskowanym. Pod koniec film na chwilę zamienia się w „Kod Da Vinci”, gdy samochody załadowane wrzeszczącymi siostrami ślizgają się po bruku w poszukiwaniu reliktów religijnych szalonego pochodzenia. Właśnie zajrzałem do Wikipedii, żeby sprawdzić, czy mogą być prawdziwe. Niestety, to fantazja.
Filmy z tej serii to maszyny, które z niezwykłą sprawnością przenoszą nas z jednej sceny do drugiej, a Zakonnica II nie jest tu wyjątkiem.
Ale nic z tego nie odzwierciedla tego, jak bardzo podobał mi się ten film. Zakonnica II i reszta Stajni obecności to kino liniowe. Zanim którykolwiek z tych filmów zdobędzie Oscara, oddział Dominoes w Kent Terrace otrzyma gwiazdkę Michelin. Ale kredyt tam, gdzie jest należny. Zakonnica II, podobnie jak kilka innych filmów z tej serii, to momentami świetny film, zarówno pod względem wyglądu, jak i dźwięku.
Sama zakonnica może nie jest bardziej przerażająca niż niedożywiona panda, ale wokół niej dekoracje, kostiumy i kierownictwo artystyczne są często fantastyczne. Doceniam również to, że reżyser Obecności 3, Michael Chavez i jego ekipa, stworzyli w kamerze jak najwięcej przerażenia, z dobrze przemyślanymi cieniami i kątami.
Szczególnie jedna scena, przedstawiająca stojak z czasopismami rzucającymi i obracającymi się, tworząc mozaikę twarzy i postaci, jest jedną z najbardziej wciągających i kreatywnych scen, jakie widziałem w jakimkolwiek filmie od miesięcy. Musi być w tym ogromny element CGI, ale ogląda się to bardzo płynnie i pięknie.
A więc do ciebie, Zakonnica II. Dotrzymał swojej obietnicy – a Ty wyglądasz lepiej, niż potrzebujesz.
„Zakonnica II” można już oglądać w kinach w całym kraju.
„Ekspert Internetu. Introwertyk. Uzależniony od ulicy. Ewangelista kawy. Pisarz. Myśliciel. Miłośnicy skrajnej śpiączki. Wykładowca”.