A W Kolumbii Brytyjskiej, najbardziej na zachód wysuniętej prowincji Kanady, trwa eksperyment na pustyni: rząd zmienia swoje prawa, aby dzielić się władzą z rdzenną ludnością na obszarze większym niż Francja i Niemcy razem wzięte.
Kilkadziesiąt lat później ta zmiana przeszła do historii w 2019 r., kiedy Kolumbia Brytyjska jako pierwsza jurysdykcja na Ziemi podpisała Deklarację praw ludności rdzennej (UNDRIP). Oznacza to, że rząd prowincji dzieliłby władzę decyzyjną w kwestiach związanych z zarządzaniem gruntami z Pierwszymi Narodami, co mogłoby mieć wpływ na dzierżawy i licencje dla leśnictwa, górnictwa i budownictwa.
To ustawodawstwo jest przerażająco złożone i wymaga odrębnych negocjacji z ponad 200 Pierwszymi Narodami i demontażu systemu zbudowanego w celu ochrony zysków przemysłowych przed wszystkimi innymi interesami.
„Budujemy samolot, latając nim” – mówi Terry Tighe, szef Zgromadzenia Pierwszych Narodów Kolumbii Brytyjskiej i przewodniczący komisji wdrażającej Deklarację Narodów Zjednoczonych w sprawie praw ludności rdzennej w Kolumbii Brytyjskiej. „To unikat w każdym miejscu na świecie.”
„To przełomowe” – zgodziła się Cheryl Lightfoot, badaczka Anishinaabe i członkini Mechanizmu Ekspertów ONZ ds. Praw Ludów Tubylczych. „To, co obserwujemy w Kolumbii Brytyjskiej, to przemyślane, zamierzone podejście do wdrażania deklaracji” – mówi Lightfoot. Wszyscy wzywaliśmy państwa członkowskie, aby to zrobiły [similar] ustawodawstwo.”
Prawie 150 krajów głosowało za Deklaracją praw ludności rdzennej ONZ, kiedy została ona przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 2007 r., ale ich poparcie ma charakter czysto symboliczny. Jak dotąd jedynie Kanada poszła w ślady Kolumbii Brytyjskiej, jeśli chodzi o przełożenie Deklaracji ONZ o prawach ludności rdzennej na język prawa. Jednak wpływ tego ustawodawstwa federalnego został złagodzony przez jurysdykcję prowincji nad decyzjami dotyczącymi użytkowania gruntów – tę samą władzę, którą Kolumbia Brytyjska zaczęła dzielić z Pierwszymi Narodami.
Chociaż kilka krajów, od Ekwadoru i Boliwii po Norwegię i Kenię, wprowadziło reformy konstytucyjne, mając na uwadze Deklarację praw ludności rdzennej ONZ, „we wszystkich zaobserwowano znaczną lukę we wdrażaniu” – mówi Lightfoot.
Jednym z bolesnych przykładów, które przytacza, jest Nowa Zelandia, powszechnie postrzegana jako światowy lider w zakresie praw ludności tubylczej: „W 2019 r. do Nowej Zelandii zaproszono Mechanizm Ekspertów, aby doradził, jak wdrożyć Deklarację. Zarekomendowaliśmy ustawodawstwo, mechanizmy raportowania i plan działania Podobnie jak to, co dzieje się teraz i tam w Kolumbii Brytyjskiej Był W Nowej Zelandii pracowaliśmy nad planami działania, ale naszą słabością było to, że nie wprowadzono najpierw przepisów.
Pandemia wszystko spowolniła, a w październiku ubiegłego roku nowa konserwatywna koalicja utworzyła rząd otwarcie wrogi prawom ludności tubylczej. „Teraz nic się nie dzieje”.
„Wiele osób postrzega Nową Zelandię jako lidera, ale Kolumbia Brytyjska tak naprawdę jest daleko przed nami” – mówi Valmin Tuki, maoryski badacz, który w lipcu przejął od Lightfoot stanowisko szefa mechanizmu eksperckiego ONZ. „Nasz rząd nie poczynił postępów w zakresie prawnego uznania Deklaracji ONZ o prawach ludności rdzennej”.
Pomimo wielkości Kolumbii Brytyjskiej – sama lesistość tej prowincji wystarczy, aby pokryć Ukrainę – jest to także mikrokosmos skolonizowanego świata ogarniętego kryzysem środowiskowym. Według Programu Narodów Zjednoczonych ds. Ochrony Środowiska 80% światowej różnorodności biologicznej występuje na terenach będących własnością ludności tubylczej, zajmowanych lub przez nią użytkowanych. 6% ludności świata to rdzenna ludność; Oraz 6% p.n.e. To 300 000 ludzi mówiących 34 językami, rozsianych po przybrzeżnych fiordach, mglistych lasach deszczowych, subalpejskich łąkach, półsuchych pustyniach i gęstych lasach borealnych. Większość z nich przybyła tu od ostatniej epoki lodowcowej.
Prawie cała ich baza lądowa – około 97% większości obszaru dzisiejszej Kolumbii Brytyjskiej – została przejęta bez traktatu ani żadnego roszczenia do legalności. Od tego czasu wycięto cztery piąte lasów pierwotnych prowincji. Dziki łosoś i śledź spadły do jednej dziesiątej w stosunku do wcześniej zdumiewającej ilości. Niszczenie siedlisk spowodowane wydobyciem i rozwojem paliw kopalnych postawiło kolejne 2000 gatunków na skraj wyginięcia.
W ciągu ostatnich 30 lat szereg orzeczeń Sądu Najwyższego udowodnił nielegalność tego wszystkiego. Wiele krajów poświęciło całe pokolenia tym bataliom sądowym; Inni walczyli w terenie, prowadząc największe w historii Kanady kampanie nieposłuszeństwa obywatelskiego przeciwko rurociągom i wyrębowi starodrzewów.
Nic z tego nie jest historią starożytną; Część z tych protestów nadal trwa. Przykłady nadwyżek przemysłowych są nadal powszechne. Każdy przywódca, z którym rozmawiasz, niezależnie od tego, czy jest to ludność tubylcza, czy nie, będzie podkreślał te ostrzeżenia i wyrażał poważne zaniepokojenie niesprawiedliwościami, jakich Pierwsi Narody nadal doświadczają w niemal każdym zakątku prowincji. Ale większość przyzna również, że sytuacja zmienia się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej – i szybciej niż gdziekolwiek indziej.
„Rozbierają 175 lat polityki publicznej, która opierała się na odmowie praw i tytułu Pierwszych Narodów” – mówi Adam Olsen, członek opozycyjnej Partii Zielonych w Kolumbii Brytyjskiej z Tsartlip Nation. „To nigdy nie było łatwe”.
„Chcielibyśmy zobaczyć większy postęp, ale zajęliśmy się tym doskonale wiedząc, że tak naprawdę nie ma instrukcji obsługi i nigdzie nie jest napisane, że jest to „droga” do pojednania z Pierwszymi Narodami” – mówi Teague świecie.” i my jesteśmy liderem.”
Ostatnie wydarzenia są zdumiewające. W kwietniu naród Haida zdobył rdzenny tytuł do całości Haida Gwaii, oszałamiającego archipelagu składającego się z ponad 200 wysp na Pacyfiku o powierzchni 10 000 kilometrów kwadratowych. W czerwcu obszar chroniony o powierzchni 2000 kilometrów kwadratowych zwany Klinsi-Za w północno-wschodniej prowincji został powiększony, aby mogły nim wspólnie zarządzać dwa tamtejsze Pierwsze Narody. W lipcu uruchomiono Inicjatywę Great Bear Sea Initiative – sieć morskich obszarów chronionych rozciągających się na powierzchni 100 000 kilometrów kwadratowych od północnego wybrzeża Kolumbii Brytyjskiej, które będą podlegać wspólnej władzy 17 krajów przybrzeżnych.
To niewielka próbka ogłoszeń ogłoszonych tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy, ale w przygotowaniu są dziesiątki kolejnych.
„Podjęliśmy formalne zobowiązanie” – mówi Murray Rankin, Minister Kolumbii Brytyjskiej ds. stosunków z ludnością tubylczą i pojednania. „Wszyscy w legislaturze wstali tego dnia, aby powiedzieć, że zatwierdzamy ustawę o reklamach, a teraz kładziemy mięso na kości”.
Jednak 175 lat grabieży kolonialnych nie przyniosło wielkich zysków. W miarę jak skala tego przedsięwzięcia staje się publiczna, rośnie także reakcja społeczna. Wybory regionalne odbędą się w przyszłym tygodniu, 19 października. Rządząca Nowa Partia Demokratyczna w Kolumbii Brytyjskiej znajduje się w konflikcie z rosnącą konserwatywną opozycją, która obiecała uchylenie ustawy i zniszczenie związanej z nią ochrony środowiska. Brytyjscy Kolumbijczycy mogą wkrótce dowiedzieć się, czy ich historyczne ustawodawstwo wytrzyma taką zmianę rządu, czy też prawa ludności tubylczej pozostają tak samo podatne na kaprysy opinii publicznej, jak w Nowej Zelandii.
Wybory te odbędą się w cieniu amerykańskiej supernowej. Ale wynik Kolumbii Brytyjskiej ustanowi światowy precedens. Upadek ekosystemów zagraża gospodarce i demokracjom na całym świecie, a społeczności tubylcze znajdują się na pierwszej linii frontu w dużej części świata. W Kolumbii Brytyjskiej na naszych oczach powstaje polityczna mapa poradzenia sobie z kryzysem.
Zgłoszenie tej historii zostało wsparte przez Fundację Sitka i Centrum Mediów Naukowych z Kanady.
„Obrońca popkultury. Pytanie o pustelnika w komedii. Alkoholista. Internetowy ewangelista”.