Klimat był bardziej brytyjski niż ostatnio w Wielkiej Brytanii. Powiedziano mi, że mam się spodziewać stosunku słońca do deszczu 3:1 i to właśnie otrzymałem. Wieczorami był odcień jesieni. Komfort. Przechadzałam się obok rodzin na drewnianym molo (najdłuższym w Europie) w szortach i T-shirtach, uparcie ignorując mżawkę. Na wybrzeżu pojawiły się wiatraki.
Kontynuowaliśmy podróż na północ i zboczyliśmy z wybrzeża na Kaszuby. Kulturowo region ten różni się od reszty Polski własnymi dialektami. Geograficznie jest to polska odpowiedź na Pojezierze (jest też literacki związek: niemiecki noblista Gunter Krauss jest identyfikowany jako Kaszub). To kraina spektakularnych, połyskujących buków, bujnych pól i pięknych jezior. Wsiadaj, wyjdź, napij się piwa na molo i wróć.
Droga do piekła
Ale teraz piekło kusiło. 22-kilometrowa wydma stała się atrakcją turystyczną dopiero w latach dziewięćdziesiątych. Wcześniej była to baza wojskowa. Po zdobyciu reszty Polski, przez lata komunizmu umacniała się, walcząc z nazistami. Są tam wieże strażnicze wystające z lasów sosnowych, a nawet podziemne tunele, które mają swoje zastosowanie dla imprezowiczów. Jak widziałem gdzie indziej podczas moich podróży, przeszłość i teraźniejszość ułożyły się w sposób na pokojowe współistnienie.
Istnieje kilka sposobów, aby się tam dostać, w tym autobus (oczywiście 666) z Gdańska. Ale jeśli nie używasz dużo sprzętu plażowego, nie radzę jeździć (tak jak ja). Nawet w poniedziałek droga do piekła była zapchana zadaszonymi samochodami. Po przyjeździe wystarczy rower. Półwysep jest rajem dla wszystkich typów rowerzystów, od uśmiechniętych rodzin w bretońskich koszulach po odzianych w lycrę demonów prędkości.